radi Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> "Art. 153. Jeżeli granice gruntów stały się
> sporne, a stanu prawnego nie można stwierdzić,
> ustala się granice ..." .
> Czy właściciel tej nieruchomości jest
> schizofrenikiem że prowadzi spór sam ze sobą?

Nie, schizofrenikiem jest ustawodawca (ach, on nigdy nie ma nazwiska) który wprowadził do obiegu ze cztery definicje nieruchomości.

My, geodeci, mamy (podobno, ale to nieprawda jest) uprawnienia do dokonywania podziałów i rozgraniczeń (nie mam pewności, czy ten zakres obejmuje tzw. ustalanie do celów EGB w trybie modernizacji):

"2) rozgraniczanie i podziały nieruchomości (gruntów) oraz sporządzanie dokumentacji do celów prawnych;"

Upss, są tez grunty. Pytanie, czy chodzi o:
a) rozgraniczanie nieruchomsoći (gruntów) i podziały nieruchomości (gruntów),
czy też o
b) rozgraniczanie nieruchomości i podziały gruntów?

Bo jakoś łatwo przechodzimy do porządku dziennego nad tym, że rozgraniczmy nieruchomości, a za to w wyniku podziału nieruchomości co najwyżej dzielimy działki. I to nawet nie działki gruntu, tylko ewidencyjne, które po wydaniu decyzji zatwierdzającej projekt podziału nieruchomości dalej są jedną nieruchomoscią, do czasu zawarcia umowy i ujawnienia prawa w KW. Nawet iom mianowniki rezerwujemy.
Rezerwował ktoś kiedyś numery nieruchomości, czyli numery nowych KW?

Hm, czy my zatem robimy podziały nieruchomości, skoro podziału dokonuje zdaniem urzędników wójt, zdaniem prawników notariusz a zdaniem swdziów podział następuje dopiero z chwilą odłączenia działki z KW po złożeniu stosownego wniosku?
A z kolei dla architekta nieruchomość działka gruntu to jakiś obszar objęty w mpzp lub wzizt jakimiś ustaleniami, składający się z części działki, całej działki lub kilku działek - albo i nieruchomości.


Ok. przypuśćmy, że właściciel działki A dokupił od sąsiada działkę sąsiednią B, na podstawie wypisu i wyrysu. Obie działki nie spełniają standardów, ale można było zawrzeć umowę, bo nie trzeba było robić podziału ani połączenia, co wiąże się z koniecznością standaryzacji danych.
Załóżmy, że nabywcy po prostu bardziej podoba się działka B, na której chce postawić dom, ( i to złośliwie w odległości 4m od tej wirtualnej granicy działki, która nie stanowi na razie granicy nieruchomości, ale jeszcze w toku budowy jednak ma się taką granica stać).
Występuje o warunki zabudowy, mapę, i pozwolenie na budowę tylko na działkę B. Działkę A, swoją przechodzoną byłą, zamierza sprzedać. Nie może jednak doszukać się granicy pomiędzy A i B i geodeta nie może wytyczyć budynku bez ustalenia granicy.
Przepis w standardach powiela zapisy rozporządzenia o ewidencji - ze pomiar punktów niestabilizowanych należy poprzedzić ich ustaleniem w trybie rozporządzenia, ale ten przepis w żaden sposób nie daje delegacji do tego, aby geodeta mógł takie ustalenie inicjalizować. W dodatku ustawa nie przewiduje takiego trybu ustalenia granic: są dane, można znaki wznowić (punkty wyznaczyć na terenie Rych-Taka) bez postępowania rozgraniczeniowego, co oznacza, że w pozostałych przypadkach postępowanie rozgraniczeniowe jest konieczne. I tyle jeśli chodzi o ustawę, akt nadrzędny do rozporządzeń.

W ogóle, to właściciel po zakupie najpierw chciał te działki połączyć, ale mu w starostwie odmówili, ponieważ działka A (jak i figuruje w AWZ, w kacie notarialnym i w KW, więc łączenie byłoby sprzeczne z zasadami rozporządzenia o ewidencji i w dodatku wiązało by się z doprowadzeniem danych do zgodności ze standardami, a co za tym idzie, rozgraniczaniem całej działki. Później miał te działki inaczej podzielić, ale się dowiedział, ze to koszt, w dodatku podział mółgby nie zostać zatwierdzony w gminie, ze względu na mieszany charakter gruntu po wydaniu wz - i tak dalej.

To co ma zrobić? No tylko podział, ale niestety, choć interesuje go tylko jego jedna granica nie-nieruchomości miedzy A-B, to do połaczenia i podziału będzie musiał się rozgraniczać ze wszystkimi sąsiadami. A klął będzie w żywy kamień: jak to, to dopiero co mogłem kupić całą działkę i odpisać ją z KW sąsiada, a tera już nie mogę?

Swoją drogą, gdyby starosta z urzędu łączył takie sąsiadujące działki, jednorodne prawnie, toby nie mógł ujawnić żadnego podziału zatwierdzonego decyzją, bo by natychmiast musiał z powrotem połączyć.
Dlatego, dla ułatwienia, obecnie w promocji i w jednej cenie wypis i wyrys jest dla wszystkich działek, a nie dla każdej z osobna robiony, w tej samej cenie .

Natomiast ja zauważyłem z pewną satysfakcją, ze od jakiegoś czasu sądy podkreślają, że rozgraniczenie jest jedno. Co do zasady, wg PGIK dotyczy:

"Rozgraniczenie nieruchomości ma na celu ustalenie przebiegu ich granic przez określenie położenia punktów i linii granicznych, utrwalenie tych punktów znakami granicznymi na gruncie oraz sporządzenie odpowiednich dokumentów.
2. Rozgraniczeniu podlegają, w miarę potrzeby, wszystkie albo niektóre granice określonej nieruchomości z przyległymi nieruchomościami lub innymi gruntami.
3. Rozgraniczenia nieruchomości dokonują wójtowie (burmistrzowie, prezydenci miast) oraz, w wypadkach określonych w ustawie, sądy"

Zapis z KC jest z tym orzecznictwem spójny: rozgraniczenie może być wszczęte z urzędu (interes społeczny) lub na wniosek, niekoniecznie w sytuacji sporu. Procedura administrycyjna ma na celu stwierdzenie stanu prawnego, poprzez wydanie decyzji o rozgraniczeniu (na podstwiw dowodów lub zgodnych oświadczeń) lub poprzez akt ugody.
Dopiero, jeśli:
- istnieje od początku spór (albo i nawet wyniknął w toku rozgraniczenia administracyjnego w przypadku braku danych)
- nie udało się stwierdzić stanu prawnego poprzez wydanie decyzji/zawarcie ugody
to wtedy sąd rozstrzyga sprawę.
Sąd nie może wg KC, zajmować się rozgraniczeniem bez przynajmniej próby stwierdzenia stanu prawnego przez geodetę (e, tzn. wójta...)

I kto tu ma schizofrenię?