Nie wiem co bardziej śmieszne, weryfikacja czy egzamin na uprawnienia w obecnej formie.
Pięciu staruszków teoretyków próbujących zagiąć "młodziaka", łapiąc go za słówka.
np :
- nie dam panu za to punków, bo strasznie chaotycznie pan to napisał
- ale to jest treść ustawy przepisana..
- no może, ale jako geodeta uprawniony powinien pan budować lepsze zdania.

Lepsze jak minister administracji i cyfryzacji?

albo:
- w pytaniu o wyrównaniu ścisłym, nie napisał pan, że wyrównanie należy wykonać programem geonet
- no ale, można to również zrobić np w excelu, a jak ktoś ma łeb to i na piechotę
- może, ale tak jest we wzorze odpowiedzi..

Przykłady z życia, można mnożyć.

W temacie weryfikacji:

na jednej ulicy, w tym samym czasie zgłoszone dwie roboty, po jednej stronie ulicy mapę robi dwóch "łebków", pomierzone ponad 100 pikiet, ujawniony budynek i przebudowane słupy. Po drugiej stronie też mapa, prawie taki sam zakres, zespół dwóch panów, jeden uprawnienia 8XXX, drugi 12XXX, czyli nie byle świeżaki. Nie zauważyli zmian, pomierzyli graniczniki których nie ma w bazie i nigdy nie było, parę wysokości i tyle. Bezmyślnie dorobili obserwacje, myląc numery nawiązań.
Czy ponowna kontrola przez kolegę fachowca przyniesie efekt?