Re: Podział na powiększenie sąsiedniej nieruchomości
Autor:
nil20 (---.centertel.pl)
Data: 18 gru 2017 - 22:56:00
Harpagon Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Tak więc jeśli są dokumenty wskazujące przebieg
> granicy - nie ma możliwości ani zgodnego
> oświadczenia stron, ani ugody.
To jest jedna z większych głupot, jakie w czasach, gdy zamiast sądów promowane są różne mediacje, daliśmy sobie wmówić. Jest to szkodliwe społecznie, sprzeczne z dążeniem do jak najprostszego załatwienia sprawy, dopuszczalne przez ustawę rozwiązanie sporu przy geodecie.
Ale sami lubujemy się ostatnio w masochizmie, trudno.
Harpagon, w ciągu tego roku kalendarzowego, przy zwykłych, rutynowych podziałach znalazłem chyba ze 3 istotne błędy w dość świeżych operatach podziałowych. We wszystkich chodziło o błędne obliczenie współrzędnych punktu "przyjmowanej" do podziału granicy, gdzie w trakcie tego "przyjęcia" na dodatek wznowiono (błędnie) znaki. Strony podpisały protokół z przyjęcia granic na tą okoliczność.
Błędy dotyczyły zmian wsółzednych od 1.5 do ok. 7metrów! i wynikały z błędnego odczytania miar z dawnych szkiców.
Jaką granicę taraz ja mam "przyjąć" do mojego podziału ZRID?
Co mogę sprostować, a co powinno być rozwiązane inaczej?
Co w sytuacji, gdy takiego błędu nie da się łatwo stwierdzić, bo został popełniony przy pierwotnym ustaleniu, np. stronom wskazano kamienie, ale źle je pomierzono, następnie przy ich wznoweniu wynikł spór, ale ze względu na koszty i przewlekłość postępowania strony gotowe sa dojść do ugody, bo spór zablokuje inwestycję?
Nie da się, nie można, prokurator grozi geodecie i stronom? A kogo to do cholery innego obchodzi?
Co to za geodeta, który już zgodne i gotowe do spisania ugody (po sporze, wywołanym wznowieniem błędnie określonego w dokumentacji znaku) strony kieruje do sądu?
Gówniane czasy nastały dla geodezji, zaiste. I to z powodu dwóch, trzech mądrali, wychowanych w socrealizmie, speców od własności prywatnej, którzy sprokurowali jakieś dziwaczne "granice prawne", których nikt na wsi nie widział.
Słowo daję, rolnicy lepiej rozumieją, czym jest własność, bo ją dziedziczą od pokoleń.