Autor:
dr_Lecter (---.dynamic.gprs.plus.pl)
No właśnie to jest ta nasza przeklęta narodowa przypadłość, która ma złe strony ale może mieć i dobre: "Każdy wuj na swój strój" (choć w przypadku p. Puzi należałoby chyba użyć innego określenia zamiast "wuj"
). Dlaczego złe? Ano dlatego, że w każdym przypadku, gdy jakaś czynność lub obowiązek nie wynika wprost z przepisu prawa, zaraz znajdzie się jakiś nadgorliwy lizusek (który liczy na stanowisko w ministerstwie lub pomnik na miarę wojewody śląskiego Jerzego Ziętka) lub sędzia myślący inaczej ( czyli kretyn ), którzy ten obowiązek będą się starali wprowadzić. Każdy trzeźwo myślący geodeta (lub radca, adwokat który porusza się w zagadnieniach geodezyjnych) wie, że możliwość liczenia powierzchni przez "odjęcie" wynika wprost w pierwszej kolejności z §8 rozp. w/s sposobu i trybu dokonywania podziałów nieruchomości, a następnie z rozp. w/s egib. Jaka jest dobra strona naszej narodowej przypadłości? Ano taka, że prawo i orzecznictwo w Polsce nie jest precedensowe ( tak jak w krajach anglosaskich ). Jest zatem nadzieja, że w innych województwach lub sądach wygra mądrość nad "mądrymi inaczej".
PS. Nie handluję ze ślązakami. W 2014 roku bardzo zraziłem się do pewnej firmy na "G", która usiłowała mi sprzedać trefnego gps-a. Przez pierwszy miesiąc działalności, zamiast pozyskiwać klientów i reklamować się - boksowałem się pismami z kancelarią prawną, którą wynajęli ( miałem nieszczęście pod wpływem jakiejś chwilowej "pomroczności jasnej" podpisać zamówienie na sprzęt skuszony gadką i marketingiem przedstawiciela na poziomie właściciela komisu samochodowego ). Wygrałem, bo dowiodłem, że w folderze reklamowym i specyfikacji są istotne nieścisłości, które spowodowały, że zostałem wprowadzony w błąd. Od tej chwili podchodzę bardzo ostrożnie do zakupów przez portale aukcyjne od firm, które mają swoją siedzibę na Śląsku - to rzeczywiście jest chyba ( cytując klasyka ) jakaś "ukryta opcja niemiecka"
.