Taki proceder był w WBGiTR-ach, tam nagminnie stosowano związki liniowe pozostające bez żadnego związku z sytuacją obok działki. Natomiast co do regulacji prowadzonych w latach 50-tych i 60-tych to robiono je w naprędce dla utworzenia ewidencji gruntów. Geodeta nie miał wyjścia jak tylko robić pomiary liniowe (najczęściej miary czołowe ) działek ponieważ jak w sezonie miał zrobić parę obrębów to nijak nie było to możliwe. Za niewykonanie mógł zostać oskarżony o dywersję gospodarczą i za to skazany na karę więzienia. Takie informacje podał mi starszy ode mnie geodeta. Wielu z to tworzyli te regulacje to byli pseudogeodeci z przyuczenia a nie z wykształcenia. Na terenach tzw. odzyskanych. gdzie zamieszkuję, były ( i nawet są nadal,no może nie wszędzie) poniemieckie mapy w skalach 1:2000, 1:2500, 1:4000 wykonane na podstawie pomiarów na osnowę geodezyjną. Z nich zrobiono mapy ewidencyjne w skali 1:5000 dla terenów wiejskich najczęściej metodą pantografowania często zniekształcone więc wartość kartometryczna w stosunku do map pierwotnych drastycznie spadła. Dość często odszukuję znaki graniczne przedwojenne na podstawie map pierwotnych jeżeli zostały uwzględnione w regulacji z błędami nie przekraczającymi 1m. Co do tych "regulatorów: to spotkałem się też z ciekawym przypadkiem gdzie wszystkie miary były sporo za długie w stosunku do istniejących miedz nie wiadomo dlaczego. Po długich przemyśleniach doszedłem do wniosku że miary były pobrane graficznie z mapy 1:4000 tak jak dla 1:5000. Ale jak widzę to jest tu nawet sporo "kopaczy" do których i ja należę
.