Harpagon Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> - Ale czy sąd uzna to za prawnie dopuszczalne
> działanie w tym przypadku? Wątpię!
> Zresztą najpierw musiałby sie zaginiony delikwent
> odnaleźć, żeby skarżyć geodetę. I o co miałby
> skarżyć?
Ty wątpisz, a ja bylem świadkiem w sądzie.
zaginiony delikwent to najczesciej rodzina, czyli nastepne pokolenie, wyzbyte z uprzedzeń do oddawania spraw do sądów, sądzenia się z geodetami o nierzetelne wykonanie pracy też, z powództwa cywilnego rzecz jasna. młodzi, z kasą dostają w spadku po dziadku, wujku kawałek ziemi i zaczynają snuć marzenia o domku za miastem lub chcą to szybko spieniężyć. ale jak zaczynają się wgryzać w temat to wyłazi, że kilka lat wczesniej coś tam geodeta poknocił, kogoś nie zawiadomił, przesunął jakąś granice, spisał jakiś protokół gdzie podstawa prawna z d..y wzięta
, bo kto by sie zastanawiał czy wznowienie czy wyznaczenie albo ustalenie, jeden ch.. jak mawiał klasyk (sorry
) ... a żaden sąd nie patrzy na merytoryczne załatwienie sprawy tylko czy w papierach wszystko sie zgadza lub zgadzało.
znam dwóch geodetów biegłych sądowych, ci sie pilnują żeby głupoty nie napisać... ale większość geodetów nie ma pojęcia co to jest sąd i na co patrzy przy rozpatrywaniu spraw.
dlatego zawsze od jakiegoś czasu proponuje ubezpieczenie OC na taką kwotę, żeby starczyło na ewentualne odszkodowanie dla niezadowolonej strony... musicie wierzyć na słowo, ze ludziska naprawde coraz czesciej oddają takie sprawy do sądu.