Atol Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> Mam wrażenie, że nasza branża jeszcze tego tak nie
> odczuła jak inne.

Ale jakie inne?
Wczoraj byłem w paru miejscach.
Na wsiach rolnicy jak gdyby nigdy nic jeżdżą po polach, dla nich sezon produkcji żywności się rozpoczął, oni zbyt maja zawsze zapewniony.
Obecny nadpopyt sprawia, że ceny rosną. A ludzie masowo wyrzucają przeterminowane zapasy do śmietników i kupują świeże.
Ci, z którymi rozmawiałem maja ten COViD za takie samo zjawisko, jak HIV - ich to nie dotyczy (niektórzy tez nie trzymają kur w zagrodach, bo uważają, że ich kurki są zdrowe i nie mają ptasiej grypy).
A niektórzy mylą to z LBGT (z plusem) jakby to też była jakaś jednostka chorobowa mieszczuchów i nowobogackich, którą łapie się na nartach w Alpach.
W markecie w piątek były puste niektóre półki, dziś znów są pełne. Nie wiem, kto na tym traci.
Lokalna restauracyjka szuka kucharza i kuriera, bo nie obrabiają się z dowozem zamówień, można się umówić telefonicznie na daną godzinę i zabrać torby na wynos.
Plasik wrócił do łask, wszyscy ochoczo produkują maseczki (w super sterylnych domowych szwalniach), rękawiczki i torebeczki i już ekologia jest nie na czasie.
Sklepy z elektroniką donoszą, że maja drugi grudzień, bo teraz każdy w domu musi mieć swój laptop z dostępem do Netfliksa.
W mieszkaniach słychać wiercenie i borowanie, bo to swietny moment na remont w domu po zakupach w markecie budowlanym, czynnym, bo sprzedają tez mydło i papier toaletowy.
Duże koncerny znalazły wymówke, żeby nie zapłacić podwykonawcom za usługi dostarczone długo przed epidemią. Będą ulgi w ZUS i trzeba będzie pewnie znów pomagać biednym dealerom samochodowym.
Biedni dzieci z pokolenia, które nie pamięta czasów bez internetu, klubów i pub-ów, z 2 kanałami w TV, stacjonarnymi telefonami, z wyłączeniami prądu co kilka dni - potrzebuje pomocy psychologów, żeby jakoś wytrzymać w swoich loftach ten tydzień.
Urzędnicy mogą oficjalnie nie pracować albo mogą spokojnie robić swoje fuchy.
Emeryci tłoczą się pod jednym z popularnych wśród nich banków, bo nie potrafią obsługiwać ani bankomatu, ani konta w smartfonie, jednak wciąż mają co wypłacać i tak się ta selekcja "naturalna" rozprzestrzenia.
Kurierzy i listonosze nie wyrabiają, ruch jak przed wigilią.

Tylko rozpoczęte budowy, na których pracowali głównie obcokrajowcy, zaczynają stawać.

Sam fakturuję roboty, które skończyłem w styczniu i lutym, nowych zleceń praktycznie nie ma, ośrodek zresztą nie opracowuje nowych zgłoszeń od tygodnia.

Ale jak tylko to nieco ucichnie, to dopiero się zacznie.
Pamiętacie, jak naiwni celebryci stawiali tezy, że po "Smoleńsku" zapanuje miłość i zgoda wśród polityków i wszyscy się opamiętają - a co sie okazało zaraz potem?
Teraz słyszę podobne bzdety.
Zaraz zobaczymy, jak sobie rekiny biznesu będą odbijać "straty" na podwykonawcach i pracownikach, ze wsparciem rząsdu i urzędników.
Jestem o to spokojny.