Re: MdcP - wg. Stanisława Barei
Stanley Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Mam przykład na
> własnej skórze przy podziale gdzie stwierdziłem że
> 3 punkty graniczne są w nie właściwych miejscach i
> które przestabilizowałem tak jak pokazują to dane
> i wyszły zgodnie ze stanem użytkowania,
> ogrodzeniami oraz bazą danych PODGiK. Zarzut
> inspektora z PODGiK w stosunku do mnie to art.
> 277k.k. wraz uzasadnieniem że skoro te punkty tam
> są od ok 40 lat to tam być muszą przez prawa
> nabyte w wyniku "zakopania". A to że nie wiadomo
> kto i kiedy te znaki osadził (brak operatu, są
> same szkice raczej chyba do wyznaczenia) to już
> ważne nie jest.
sprawa wcale nie musi być taka jednoznaczna, bo wystarczy że któraś ze stron zwróciła się już do sądu o zasiedzenie wg tych właśnie "złych" kamieni, 40 lat to kupa czasu, w każdym bądź razie do zasiedzenia wystarczy
.. a Ty możesz o tym sądzie nie wiedzieć. no i jest problem.
druga sprawa : ośrodki NIE MAJĄ zawsze wszystkiego w najlepszym porządku, przecież to tylko stare archiwa, które mogły być kiedyś zalane, spalone, przenoszone i tak dalej, były też zmiany administracyjne granic województw (np. na Śląsku do tej pory operaty z jednych ośrodków nie trafiły do drugich i pewno nigdy juz nie trafią), nie mówie już o zwykłych zagubieniach czy o tym, że ktoś źle kiedyś wsadził teczkę, nie na tej półce.. i operatu nie ma.
nie bede opisywał tutaj też innych przypadków, o których starsi pracownicy PODGiK wiedzą, tylko głośno nie chcą gadać, ale czasem sie zdarzało że kamienie w terenie zakopane, działki już sprzedane, a operaty kończono na "Opis i mapa" zrobione odręcznie na starej mapie ewidencyjnej.... samo życie.
> Często debile w starostwach zmuszają
> nas do kombinowania i świadczenia nieprawdy lub
> ukrywaniu prawdy.
masz racje... z jednym wyjątkiem : często nieprawdę zaczynają geodeci juz w terenie, bo wiadomo że na dzisiaj (brak przepisu) weryfikator nie pójdzie w teren i nie sprawdzi - zresztą moim zdaniem nie o to chodzi, zeby geodetów na kazdym kroku pilnować, dorosli są w końcu...
ktos tutaj juz pisał, że w wielu przypadkach chodzi tylko o to, żeby przepchnąć operat przez ośrodek. moim zdaniem to błędne myślenie. tym sposobem geodeta podpisze na siebie każdy wyrok, byle tylko robota mu "przeszła"...
ja sie zastanawiam, czy geodeci myślą czasem o tym co będzie potem? chyba nil20 pisał coś o pragmatyzmie? włąsnie, więc czy ten pragmatyzm podpowiada, że za chwile ktoś inny przyjdzie na moją robotę i sprawdzi ją może nawet w 100% ?? jakiś inny geodeta, z takim samym instrumentem i taką samą matmą w głowie... przecież każdy operat jest podpisany, każdy szkic i kazdy zakopany kamień - czy tak nisko jeden z drugim ceni swoje imie i nazwisko, że robiąc gówno w terenie wciska, że to prawda? z lenistwa? z niewiedzy? z "a, to sie doliczy" ?
wezmy ten przykład z góry : głupia MCDP, zrobiona, przepchnięta przez PODGiK, sprzedana ... 90 % geodetów już w tym momencie ma orgazm, bo lecą sprzedać mapy, kasa sie zgadza - to jest ten cel sam w sobie. w koncu za coś trzeba żyć?
ale ktoś na tej mapie zaraz projektuje, potem ten projekt ktoś wynosi w teren - dobrze jak to ten sam geodeta co robił MDCP, jak inny to już tutaj są często jaja ... pytanie czemu? standardy przecież są dla wszystkich te same..
potem powykonawczy robi jeszcze ktoś inny .. i okazuje sie, że wybudowany za milion zł budynek zamiast 4,05 m. od granicy - stoi 3,70
.... ciekawe czemu? standardy są dla wszystkich te same..
sam osobiście mialem kilka takich przypadków, a raz nawet źle wytyczyłem budynek - i ktos inny robił powykonawczy.
a ja dalem dupy brzydko mówiąc, bo chciałem zaoszczędzić.
może czasem trzeba sie stuknąć najpierw we wlasną klatę?