Jeśli tyczę i znam granice to wszystko gra (paliki, rurki, może nawet czasem kamienie się trafią) zazwyczaj występuję do ośrodków o szkice graniczne miary sprawdzam w terenie robię szkic wytyczenia z wrysowanymi granicami i jest ok. Problem jest gdy nie można określić granic w terenie (są jakieś tam płoty połamane, miedze, rowy, krawędzie drogi i takie tam różne duperele po których można się połapać że to działka na której jest tyczony budynek). Mały problem gdy budynek ma być np: 6 m od granicy bo tak go projektanci wrysowali przy zachowaniu linii zabudowy i planu zagospodarowania jeśli takowy jest, jak się machniesz nawet pół metra to i tak nie przekroczysz dozwolonych 4 m przy założeniu że na tej ścianie masz okna, nawet jak by się ktoś burzył to i tak nie jest w stanie ci udowodnić że coś skopałaś. Dużym problemem jest jeśli budynek ma stanąć dokładnie 4 metry od granicy czy tam nawet mniej albo w granicy, w takich wypadkach uprzedzam właściciela że fizycznie nie ma możliwości odnaleźć granicę i trzeba zrobić, ustalenie bądź wznowienie jak się zgadza to tak robimy. Jeśli się nie zgadza to rezygnuję z roboty bo po co mam ryzykować niech szuka innego wariata, aczkolwiek zawsze stawiałem na swoim i inwestor się zgadzał. Co do kasowania to "za darmo umarło" bierzemy odpowiednie pieniądze za ustalenie czy tam wznowienie, no i za wytyczenie też kasujemy.