Sprawa jest skomplikowana, bo o ile wiemy JAK POMIERZYĆ, to nie zawsze wiemy CO NALEŻY MIERZYĆ i w jaki sposób obliczać powierzchnię użytkową.

Dawno już tego nie robiłem, powiedzmy ponad 10 lat (w swoim życiu nigdy bardziej nieopłacalnej roboty nie robiłem, to nie jest robota dla geodety, chociaż w teorii jest to robota dla geodety, ale w praktyce NIE NALEŻY TEGO ROBIĆ, przynajmniej dla starych budynków).

Tak czy owak, ja podpisywałem część pomiarową (czyli wszelkie opracowania graficzne), a architekci (dwie osoby) podpisywali całość dokumentacji, "klepiąc" mój pomiar pod względem budowlanym.

U mnie jednym z problemów były płyty gipsowo-kartonowe (aranżacja wnętrz obcych firm, które wynajmowały lokale od właściciela, min. w banku, sklepach i usługach), i było trudno znaleźć sposób jak się dostać do ściany trwałej (np. przez gniazdka elektryczne, wentylację, itd., itp.).
Nie było żadnej dokumentacji budowlanej (być może właściciel nie chciał jej udostępnić, ale wątpię w to), a też były problemy z określeniem, czy ściana stoi nad ścianą na poszczególnych kondygnacjach (geodezja inżynieryjna się kłaniała).