Verbatim Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> Zaciekawieni jesteśmy tymi niewypałami i
> "niewybuchami"?
> Takie pięrdnięcie nic nie wnosi. Jakieś
> uzasadnienie?
> Jak się powiedziało "A" to może czas na "B"
> Verbatim
Ja podpowiem, jako geo-czarnowidz, jak to pewnie było z tą teorią błędów i spisków. Otóż był taki czas, gdy geodeci nagminnie co innego pokazywali w terenie, a co innego wykazywali wg współrzędnych. Mniej lub bardziej celowo, w każdym razie kiedyś (w odróżnieniu od dziś) współrzędne to były tylko jakieś cyferki w operacie, bo nawet nie było w powiatach komputerów, które służyłyby za coś więcej niż niezdrowa dla oczu maszyna do pisania. Ale ze współrzędnych, analitycznie (to znaczyło nowocześnie względem planimetrów i metody trójkątów) liczyło się powierzchnie. I bywało tak, ze te obliczone pola powierzchni nie pasowały a to do planu zagospodarowania, a to do jakiejś tam powierzchni kompleksu, albo po prostu kształtem do mapy zasadniczej. To robiono tak, żeby pasowało i żeby nie trzeba było nadwyrężać pierworysu bo-przecież-granice-są-w-terenie-i-ewentualnie-na-szkicu-a-nie-we-współrzędnych.
Jak było w tym wypadku, trudno powiedzieć. Można to drążyć, można podważać, można dochodzić, kto to robił i gdzie wtedy oficjalnie pracował. Ale bez jednoznacznej informacji na szkicu, że granica biegnie wzdłuż jakiejś ściany, bez rzutów kondygnacji lub obrysu budynku, na podstawie których można tą ścianę zidentyfikować obecnie - są tylko współrzędne i oświadczenia czymś tam zainteresowanych, ze te współrzędne są złe. Więc zamiast gadania o błędach można zrobić zwyczajny projekt podziału, co trwa nawet krócej i jest sprawa jasna, kto ponosi koszty.
No, chyba że nie można, bo np. wyda się, ze budynki samowolnie przebudowano albo że działki nie spełnią po "wyprostowaniu" warunków z obecnego mpzp lub coś podobnego się jeszcze okaże. A rozgraniczenie ma nam to po cichu załatwić, zostawiając tylko lekki niesmak z powodu udowodnienia rzekomego błędu geodety