Witam koleżanki i kolegów.
Dzisiaj przez całkowity przypadek dowiedziałem się od kolegi, że mamy zgłoszone pomiary powykonawcze budynku z przyłączami dotyczące tej samej działki. Okazało się, że klient szukał jak najtańszego i chyba zapomniało mu się (klientowi) powiedzieć mi, że rezygnuje z moich usług. Krzyżyk na drogę.
Jedynym pozytywem sytuacji jest fakt, że oprócz zapłaty (trochę ponad 30zł), oraz uzyskania "niezbędnych" materiałów nie zrobiłem nic. Kolega składa właśnie operat, bo wczoraj wszystko pomierzył. Dodam, że ja zgłosiłem pierwszy, ale ociągałem się trochę, bo musiałem wcześniejsze roboty skończyć, kumpel zaś miał akurat więcej wolnego czasu-życie.
Z drugiej strony nie wiem czy śmiać się czy płakać. Kiedyś zgłaszając pracę system w ośrodkach wywalał info, że ktoś już na danym terenie coś robi. Skończyło się. Normalnie odechciewa się robić cokolwiek.

Na marginesie dodam, iż w porozumieniu z kumplem (chce być wobec mnie porządku) nie da zleceniodawcy mapek póki klient mi nie zapłaci za choćby pobrane przeze mnie materiały. Chociaż w gruncie rzeczy tak sobie myślę, iż teraz zleceniodawca może sobie sam pójść do zasobu. Jak tylko będzie miał ID pracy (dawniej KERG) dowie się, że robota skończona. Wypisze wniosek o uwierzytelnienie map powykonawczych i płacąc powiedzmy 65zł (1 oryginał i 3 kopie) ma mnie i kumpla w dolnej części pleców

Na dzisiaj mam dość geodezji.
Z pozdrowieniami
carlos