No i pies pogrzebany jest w tym, że jak twierdzi dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych - "my nie mamy żadnego interesu w tym, żeby ustalać nową linię brzegową". No pewnie, że nie mają, bo będą musieli trochę za to zabulić, a na dodatek (o zgrozo) właściciele działek sąsiednich zaczną jeszcze czegoś od nich wymagać. Znając życie, zanim dojdzie do nawet próby ustalenia odszkodowania, to padnie argument "ale przecież już minęły 2 lata od kiedy dowiedzieli się państwo, że rzeka zabrała wam grunt i odszkodowanie w takim wypadku się nie należy.

Co do samego brzegu. Sprawę ilustruje załącznik. Na gruncie brzeg jest wyraźny, klarowny i stromy. Z ustaleniem nie byłoby problemu. Jak widać rzeka "wcina się" nie tylko w tą jedną działkę. Należałoby zrobić regulację granic na całej jej długości no ale jak zwykle sprawa rozbija się o pieniądze. Znacie jakieś sposoby, żeby zmusić właściciela wody, żeby sam się za to zabrał? Ja mogę oczywiście sprawę załatwić na długości tylko tej jednej działki, ale obawiam się, że mój zleceniodawca nie zaryzykuje takich pieniędzy, żeby suma summarum okazało się, że dalej tego brzegu zabezpieczonego nie będzie miał.

-----
GEODETA BIAŁYSTOK, USŁUGI GEODEZYJNE, SPORZĄDZANIE MAP