Witam wszystkich.Mam do was prośbe o sugestie i rady w związku z następującym problemem.Jestem zaocznym studentem geodezji i myślę o podjęciu pracy w tym zawodzie,specjalnie dlatego zmieniłem tryb studiów z dziennych na zaoczne.I już w tym miejscu mam pytanko, mieszkam obecnie w Warszawie, zależy mi na tym żeby trafic do firmy, w której pracują ludzie, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą.Zdaje sobie sprawę z tego, że moje umiejętności są niewielkie dlatego tym bardziej zależy mi na tym, żeby trafic do firmy, w której jest fajna atmosfera i można liczyc na to, że w momentach mniejszego ciśnienia ktoś mnie zgarnie i chętnie poduczy, dzięki czemu i ja będe zadowolony i ktoś będzie miał ze mnie większy pożytek.Dlatego mam pytanko zanim zaczne w ciemno latac po zakładach geodezyjnych szukając pracy, czy obracając się w środowisku macie jakieś info czy ktoś nie zatrudniłby pomocnika geodety lub możecie mi polecic jakąś firme, w której warto zapytac? Wiadomo, obecnie poza śmiganiem z młotkiem,lustrem i postrzelaniem z tachimetru niewiele więcej moge zaoferowac, ale przecież tacy ludzie też są potrzebni,a przy okazji takiej pracy zawsze cos zaobserwuje i cos wyniose.Heh pozatym po praktykach w zakładzie w mieście z którego pochodze wiem,że można zdobyc doświadczenia których się nie spodziewałem jak prowadzenie kaskaderskich samochodów cinquecento z których każdy dawał niezapomniane wrażenia z jazdy jak:blokujący się i nie odbijający pedał gazu,tudzież w innym puszczenie kierownicy pozwalało wejśc w najostrzejszy zakręt niestety tylko w prawo,a jeszcze innym jazda po deszczu przypominała taniec na lodzie
.Pozatym poznałem w praktyce wielofunkcyjnośc niektórych narzędzi geodezyjnych np. jak założyc nieprzyspawany wiecznie spadający tłumik za pomocą tyczki i młotka, i techniki obrony tyczką kiedy okaże się że pies nie zawsze jest najlepszym przyjacielem człowieka
.Pozatym nabrałem też dużo szacunku do tego fachu przechodząc przez siatke i będąc w strachu o swoje nienarodzone dzieci.A już bezcenną chwilą było jak na oko 80 letnia babuleńka widząc jak wbijamy paliki przyszła i z uśmiechem na twarzy chyba licząc na pochwałe i wdzięcznośc zdradziła nam jak to prowadząc krowy z drugiego końca wsi powyciągała pare "takich cudaków" ,a ile się napracowac przy tym musiała, z kolei inna gospodyni też się przyznała ale miała juz usprawiedliwienie "bo dzieci powiedziały że to taki duży ołówek"
.Patrze, że przesadziłem z objętością tego postu,bo wystarczyłyby 2 zdania ale już trudno jeśli komuś mimo wszystko udało się doczytac do konca albo przeczytał chociaż początek i koniec proszę o pomoc.
Pozdrawiam