WITAM!
Zalogowałam się tu, bo w mojej rodzince szykuje się walka na noże i widelce o tzw. "pecki" Smile i w związku z tym mam kilka pytań do Was, zarówno do geodetów, jak i do ludzi po podobnych "przejściach" Smile

Otóż jest rodzina Pawlaków i Kargulów. Ich pradziadowie dostali po połowie szerszego paska ziemi - z jednej działki zrobiły się dwie przylegające do siebie. Istnieje wpis w księdze wieczystej (lata 40), że dla jednego dziecka jest 1/2 i dla drugiego jest 1/2. Na to wskazuje mapa sporządzona wiele lat później (lata 80). Nie jest to mapa tak dokładna jak te dzisiejsze, ale szerokość działek jest wyraźnie jednakowa. W związku z tym, że po latach prapraprapra-młode-Pawlaki chcą się na swojej połowie wybudować, doszło do rozmiaru i zaczęła się chryja. Mapą, która posłużyła do tego podziału jest "jakaś" mapa zasadnicza, którą sporządzili Kargule w związku z tym, że sprzedawali kawałek swojej działki, a o której Pawlaki nie miały zielonego pojęcia - mapą którą oni się posługują jest ta z lat 80, bo przez ten czas na ich działce nic się nie działo. Z tej nowej zasadniczej mapy Kargulów wynika że ich działka jest szersza niż Pawlaków (działki nie są równe jak na mapie Pawlaków). Dodam jeszcze, że nikt nie potrafi podać autra tej mapy, mówiąc jedynie, że to JAKIEŚ biuro geodezyjne. No i się zaczęło...

A oto moje pytania:
1. Czy sporządzenie nowej mapy może być dokonane bez wiedzy i akceptacji sąsiada?
2. Co decyduje o tym, że mapa jest obowiązująca?
3. Czy można za zasadniczą uważać mapę, która nie jest "naniesiona" na ziemię, nie ma wg niej postawionych graniczników?
4. Co jest ważniejsze mapa czy granicznuki?
5. Jak taką sprawę rozwiązać i na co w dochodzeniu swoich racji się powoływać, do czego się odwołać?

Bardzo serdecznie Was proszę o pomoc - póki jeszcze nie polała się krew Smile

"Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie" Smile

Pozdrawiam