Szlag mnie trafia, jak widzę takie mapy. To są te niby super mapy bazodanowe, tyle że nie nadają się do druku, edycja niechlujna, czcionka beznadziejna, o tych znakach zapytania to nawet nie chcę pytać, czy tak drukują mapy za pieniądze petentom. Do tego standardem bywa, ze na wycinku mapy nie ma części opisów albo numerów działek itd.
I to "oni" są weryfikatorami i czcicielami porządku w geodezji...

Gdy mapy były analogowe, architekci dopłacali za digitalizację rastrów, rozwarstwienie i uczytelnienie mapy, oprócz aktualizacji.
Coraz częściej spotykam się z prośbami o konwersje tych durnch map obiektowych do postaci zjadliwej, drukowalnej spod ich programów zgodnie z wersją papierową, z uproszzeniem i jasnym opisem warstw i symboli, typów linii itd.
Do cholery, dla kogo w końcu my te mapy robimy, jaki wykonawca przyłącza, kanalizacji czy drogi ma laptopa na łopacie.
Ale idzie BIM. Już niedługo, w ramach oszczędności, na każdej budowie będzie ok 15 magistrów od zarządzania pracą na jednego operatora maszyny, zapewne jakiegoś uchodźcy z przeszkoleniem do fizycznej pracy.