Witam szanowne Koleżanki i Kolegów,
zakładam ten wątek bo nie wiem czy tylko ja mam takie szczęście czy to już cała plaga. Przy okazji wykonywania ostatnich trzech wznowień natknąłem się na tzw. podwójną stabilizację tj. obok pięknie pomalowanego, betonowego kamienia granicznego (którego współrzędne zgadzają się co do joty z tymi otrzymanymi z PODGiK/czytaj niewiadomego pochodzenia/) w oparciu o przedwojenne szkice katastralne (pomimo prostych technologi chylę czoła za dokładności) znajduje pół metra dalej przykryte zaledwie dziesięciocentymetrową warstwą gleby, stare granity z krzyżem...Miary do punktów sąsiednich pasują oczywiście tylko na tych starych kamieniach.
Wiadomo że, każdy ma się prawo pomylić, zrobić błąd... Ale przy minimum czasu na obliczenia, znalezienie tych starych granic w tych przypadkach, które aktualnie przerabiam to żadna sztuka (jeden, duży układ - wiele istniejących kamieni sąsiednich i bardzo wiele związków liniowych).
W takich przypadkach wzywam wszystkie strony na grunt i tłumacze przy ich zdziwieniu (bo te nowe słupki to przecież geodeta wkopywał!), że jeden kamyczek trzeba wykopać. Przy okazji dopytuje zwykle o nazwisko tego speca.
Oczywiście w PODGiK brak jakichkolwiek informacji (operatów) o "wznowieniu" niniejszych punktów.
Często się spotykacie z takimi fachmanami? To jest już moje trzecie wznowienie pod rząd gdzie mam taką sytuację i szlag mnie trafia. Spadek cen usług geodezyjnych strasznie daje się we znaki...