eljotpi Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> i najważniejsze, by można było w ogóle mówić o
> tym, że wykonaliśmy "inwentaryzację powykonawczą
> sieci" to musi być spełniony jeden tylko ale
> podstawowy warunek:
>
> 3. Obiekty lub elementy obiektów budowlanych,
> ulegające zakryciu, wymagające inwentaryzacji, o
> której mowa w ust. 1, podlegają inwentaryzacji
> przed ich zakryciem.
>
> Koledzy szanujmy się!

Oczywiście. Musimy mieć przyczepkę campingową na terenie budowy, żeby stale monitorować obiekt. Jeśli bardzo się szanujemy, to możemy wynająć sobie hotel a do monitorowania zamontować kamerkę na budowie. Albo za grubą kasę po prostu sterczeć na budowie przez cały dzień, przez cały okres prac. Bo każda odkrywka będzie już tylko punktową odkrywką po zasypaniu, a tu nie o to chodzi. Nie chodzi też o to, żebyśmy sami te odkrywki robili.
Co zatem robić, gdy inwestor zleca inwentaryzację, ale już jest zasypane? wycofać się, z szacunku dla kogo - konkurencji? Kłamać, oszukiwać?
Ja się szanuję, zawsze uprzedzam inwestorów, że muszą w kosztorysie uwzględnić taki sposób prowadzenia robót, żebym miał możliwość wykonania pomiaru choćby odcinkami. Z szacunku dla siebie biorę kasę za pomiar po zasypaniu, w odkrywkach, lokalizatorem, a jeśli nadzór budowlany nakaże odkopanie całego przewodu, zerwanie kostki brukowej, asfaltu - to proszę bardzo, zrobię pomiar jeszcze raz, za kolejną kasę i zmienię atrybuty przewodów.
Ale jestem dziwnie spokojny, że na tej kosztownej, stałej obsłudze budowy i inwentaryzacji zależy tylko nam, geodetom. Nikt inwestora nie ukarze, tym bardziej inspektor budowlany nie postawi do pionu kierownika budowy, Oni bardziej chronią swoją branżę, niż my. Gdy dochodzi do awarii sieci, wszyscy branżyści robią co mogą, żeby dziurę załatać możliwie szybko i tanio, bez udziału nadzorów i urzędników, w tym kolaborujących z urzędnikami policjantami terenowymi, geodetami.