> > - Problem w tym, że mapa zasadnicza założona
> była
> > albo 5 lat wcześniej (co jest jeszcze niezłą
> > sytuacją) albo kilka lat po żądanej dacie - to
> już
> > gorsza sprawa... Nie zdziwię się jednak, gdy
> > znajdzie się ktoś, kto w ciemno napisze żądaną
> > klauzulę

Taa, to samo nieraz w sądzie chcą na mapie do zasiedzenia, pomierzyć stan sprzed 30 lat (EGB za to wymaga czasem stanu przyszłego).
W każdym razie tyle właśnie są warte publiczne rejestry, że jak przychodzi co do czego, to są do niczego. Nagle okazuje się, że najciekawszym dokumentem byłaby mapa wywiadu, gdyby nie to, że w wielu powiatach wchodziła zgodnie z instrukcjami do zasobu przejściowego i jej nie ma. A na matrycach tylko ślady po żyletkach.

Już chyba lepiej by było, jakby za dokumentację nieruchomości odpowiadał jej właściciel i prowadził coś na wzór książki budynku albo książki serwisowej samochodu. Ja już sam nie wiem, po co na zawiadomieniach i wezwaniach wpisuje od lat, żeby właściciele przynieśli dokumenty pomocne przy ustalaniu granic, bo po tylu latach tego systemu nasz homo sovieticus jest nauczony, że za to odpowiada państwo. Wręcz wmawiano, że właściciel nie powinien mieć dostępu do danych geodezyjnych.