Witam, temat stary jak swiat ale przeszukalam forum i nie moge znalesc konkretnych rozwiazan. Zaczne od poczatku. Rodzice chca wydzielic mi 14 arow ze swojej dzialki i darowic mi. Dzialka nie ma wytyczonych granic wiec zamowilismy geodete aby wyznaczyl 14 arow no i granice tych 14 arow. Geodeta wyslal zawiadomienia do sasiadow. No i jedna stara kobieta przyszla i narobila krzyku ze nic nie podpisze i z niczym sie nie zgadza. Moja granica wyszla 30 cm w jej dzialce. Nie ma zadnego ogrodzenia ani nic nie stoi na dzialce sasiadki. Jest to po prostu kawalek trawy starej babci. Prosby, staraszenie czy inne rozwiazania nie pomagaja. Poprostu powiedziala ze na nic sie nie zgodzi. Poprosilismy geodete aby zmierzyl jej dzialke i pokazal granice. Udowodnilismy ze na swoj areal taki jak na papierze to i w rzeczywistosci. ALe ona nie chce rozmawiac. To juz taki typ. Zreszta kiedys w wiezieniu siedziala. Ale mniejsza o to. No i teraz problem co dalej. Geodeta naklania do ugody. Rodzice nie chca przesuwac sie i oddawac jej kawalka dzialki bo juz kiedys oddali innemu sasiadowi na innej dzialce. Nie mozna cale zycie tracic. Wiem ze powoluje sie bieglego geodete sadowego ale nie wiem jak to wyglada, jak sie do tego zabrac, ile to trwa i kosztuje??? PROSZE O POMOC.