Ja zrobiłem kiedyś studia podyplomowe z rzeczoznawstwa majątkowego. Zapłaciłem wtedy kilka tysięcy. Następnie była potrzebna praktyka - i tę uczelnia umożliwiała kosztem kilku tysięcy. Po zastanowieniu się i mając w perspektywie arcy-trudny egzamin państwowy (też niezły koszt !) - odpuściłem tę praktykę i egzamin. Dziś z perspektywy kilku lat widzę, że jednak dobrze zrobiłem. Aby odpracować w rzeczoznawstwie wydane tysiące - trzeba mieć dostęp do dobrych wycen. A zwykły śmiertelnik się do nich nie dopcha. Na moim lokalnym rynku rzeczoznawcy (a jest ich już trochę) przebijają sie nawzajem niskimi cenami. Biorą śmieszne pieniądze - ale i przez to robią byle jak. Przykłady: rzeczoznawca nie zauważył stacji trafo na działce budowlanej albo studni głębinowej o wartości wielokrotnie przewyższającej działkę. Jaka płaca taka praca
Nie opłacało się pojechać na działkę, bo na benzynę by nie starczyło.
W geodezji są lepsze pieniądze dla przeciętnego (tzn. bez układów) wykonawcy. Przynajmniej na razie.