I u mnie. Najgorzej z podziałami. Teraz już nie, ale jeszcze kilka lat temu geodeci robili podziały prywatnych działek na zlecenie gminy, operaty były przyjmowane do ośrodka, podziały wkreślane na mapach i ... w sumie tyle, ponieważ istniała tylko dokumentacja techniczna, nie było żadnych dokumentów świadczących o tym, że jakieś tam postępowanie w gminie prowadzono w sprawie tych podziałów. A ośrodek przyjmował dokumentację, mimo iż nie było w niej ani kopii postanowienia z gminy ani wstępnego projektu z "ewentualną" uwagą od wójta, że podział jest zgodny z "czymkolwiek".
Uwaga na mapie z projektem podziału że "podział jest na zlecenie gminy..." i "że pod budowę drogi" powodowała, że operat przyjmowano do ośrodka z palcem w d...e. Dopiero po jakimś czasie, jak ludzie przychodzili po kopie map okazywało się, że zmiany na mapach są bezpodstawne
Wtedy ośrodek ścigał geodetę i "kazał" mu "wymazać" podział, bo przecież nie wszedł w życie.
Swoją drogą bardzo ciekawe to jest, że geodetów jakoś nie interesowało to, w oparciu o co robią podział
Do tej pory jak robią podziały na terenie gdzie jest plan, interesuje ich tylko część graficzna, natomiast część opisowa ... olewają ją zupełnie. To taka dygresja tylko



Zmieniany 1 raz/y. Ostatnio 2008-08-30 12:28 przez Ciejo.