cześć Adam. Niezły rebus nam tu zafundowałeś. Ale w zasadzie sam odpowiedziałes na własne pytanie. Myslę, jednak, że geodeta z doświdczeniem jako takim (w rozgraniczeniach) inaczej rozwiązałby ten problem. Można przecież przewidzieć przed przyjeciem takiego zlecenia, że osoba za rwoem też bedzie musiała brać czynny udział w postepwoaniu. A ponadto wydaje mi się, że jesteśmy od tego aby załatwić sprawe należycie od początku do końca, a nie prowokować sytuacje, po której (jak w przez Ciebie opisanym przypadku - osoba majaca interes prawny) idzie po naszej robocie do sądu. Wydaje mi się, że już na etapie wniosku o rozgraniczenie i wydanego postanowienia właściciel zza rowu powinien być uczyniony stroną w postepowaniu, bądź też należałoby doprowadzić do sytuacji, że to właściciel rowu jest współwnioskodawcą rozgraniczenia. W końcu on też powinien mieć interes - a być może przede wszystkim on, bo po pierwsze z pewnością właścicielem tego rowu jest Gmina lub Skarb Państwa (a i jeden podmiot i drugi powinien dbać o swoje własności , tym bardziej, że wątpliwość co do przebiegu granic powstała po tzw.odnowie ewidencji. A na mój nos w 90 % włascicielem tego rowu jest Skarb Państwa, czyli, skoro Strosta namieszał przy granicach to powinien się czuć zobowiązany do sprawdzenia i przywrócenia własciwego stanu. Ja osobiscie nie podjąłbym sie takiego zlecenia, jeśli właściciel zza rowu nie byłby stroną w postepowaniu no i starałbym sie przede wszystkim skontaktować (przed rozgraniczeniem) z właścicielem rowu. Myslę, że powinnismy pamiętać nie tylko o aspekcie geodezyjnym przy obsłudze klienta, ale także o tym, jakie na nas nakłada obowiazki przyjecie zlecenia od strony (w myśl kc, oczywiście).
No i jedno jeszcze przemyslenie osobiste odnośnie tego co napisałeś.
Zakładam cały czas, że właścicielem tego rowu jest Gmina lub Skarb Państwa. Znam tylko jedno miasto w którym regularnie w ramach modernizacji ewidencji są regulowane stany prawne na drogach i rowach. W zdecydowanej wiekszości miast i wsi wszysco możni, mają to bardzo głęboko. A raczej nie trzeba być wielkim mędrcem, żeby zdawać sobie sprawę, że pojedyncze rozgraniczenia z wniosku prywatnych włascicieli nigdy nie załatwią spraw dróg i rowów, a wręcz przeciwnie...powodują tylko dodatkowy bałagan.
pozdrawiam
Jarek