Jest jeszcze taka przyczyna relatywnie nieciekawych dochodów geodetów w porównaniu do branż pokrewnych. Geodeta płaci często aż 3 podatki. VAT; PIT; PODGiK. W moich stronach ten ostatni podatek stanowi od 10 do 20% wartości zlecenia. Jego wysokość ustalają ludzie z Warszawy zupełnie abstrachujący od rzeczywistości. A i władcy z prowincji stosują taką wykładnię aby napchać kabzę starostwa. Musi starczyć na kiełbachę wyborczą bo jesień blisko i trzeba swoich poutykać na stołkach. Geodezja w odróżnieniu od budownictwa nie daje takiego pola manewru do uciekania w szarą strefę. Powie ktoś że to nieetyczne? To jest normalnie udowodnione zjawisko w ekonomi, opisane w podręcznikach. Nie ma co się z tym kłócić bo to jak kłótnia z wzorem matematycznym. Jest i koniec. Jak kopnięty pies ucieka przed prześladowcą tak podatnik ucieka przed fiskusem (złodziejskim państwem) w sytuacji kiedy obciążenia przekraczają granicę zdrowego rozsądku. W Polsce tak właśnie jest. Normalny człowiek wyżej ceni sobie dobro rodziny niż koryto władzy i będzie dążył do tego aby to rodzina czerpała korzyści a nie ludzie przy władzy. Ta jest w stanie "zagospodarować" każdą ilość kasy. A wracając do sedna, to w geodezji jest sporo biurokracji. Wszędzie pieczątki. A budowlaniec przecież sie nie podpisuje na każdej desce. Skarbówka może mu skoczyć. Napisałem 3 podatki? A ZUS? Uwaga! W moich stronach 90 % ekip budowlanych (budownictwo drobne - całe ekipy; duże budowy - zaciąg siły roboczej z prowincji) to rolnicy KRUSowi. Można zarobić? Można. W socjaliźmie juz tak jest że frajer zapieprza na cwaniaka. Cwaniaków jest wiekszość, głośno drą ryja i to z nimi liczy się władza. Że odpłynąłem od tematu? Pozornie.



Post wyedytowany (08-08-06 10:36)