Powiem co się dowiedziałem od dyrektora Departamentu Gospodarki Ziemią w Ministerstwie Rolnictwa - pana Jana Bielańskiego (nasz ziomal). Gdy wyniknie spór związany z ustaleniem granicy w trakcie prac scaleniowych, należy zrobić to co jest napisane w PGK i co przypomniał incognitus. Geodeta, który prowadzi scalenie, wcześniej upoważniony przez starostę do tych czynności oraz do czynnoścu ustalania granic, musi zając się tym sporem prowadząc czynności tak jak przy rozgraniczaniu. Czyli: wzywa ludzi na grunt i, jeżeli posiada dane, wskazuje granicę ewidencyjną spisuje prot. graniczny, jeżeli nie posiada danych (lub sprzeczne) słucha wskazań ludzi i przy ich zgodnym wskazaniu - również protokół graniczny. W razie sporu przy wskazaniach - nakłania do ugody. W przypadku zupełnego braku zgodności ludzi - geodeta sam podejmuje decyzje gdzie ta granica może biec (patrząc w jakiekolwiek dokumenty oraz ludziom po oczach) i spisuje protokół graniczny. W żadnym wypadku sprawa nie moze pójść dalej do sądu. Nie ma takiej możliwości. Geodeta wykonujący scalenie i przeprowadzający rozprawę rozgraniczeniową jest sądem, urzędem, bogiem i kim tam jeszcze. Całość sporządzonych dokumentów z rozgraniczenia dołącza do akt przedscaleniowych. Strona, która nie zgadza się z tak rozgraniczoną działką, dopiero przy decyzji scaleniowej będzie się mogła odwoływać, że dane wyjściowe do scalenia były według niej źle pryjęte. Nie ma wydawanych żadnych postanowień o rozgraniczeniu.