Rozumiem rozgoryczenie wszak było pięknie i drogo w porównaniu do kosztów pracy geodezyjnej (śmiesznie mało), dlatego owoce naszej pracy są traktowane po macoszemu (wszak chodnik czy ogrodzenie są ważniejsze). A nie przyszło kretynom do głowy, aby tak zrobić, aby wilk syty i owca cała (ogrodzenie nie na graniczniku tylko obok, a nad punktem osadzić osłonę) i nie ja to wymyśliłem, bo wykonywano coś takiego już 1937 roku - pomiarowy "stary wyga" młodego chciał sprawdzić i jak gdyby nigdy nic udawał greka "nie ma punktu jest zasuwa”, ale coś mnie tknęło i kazałem otworzyć o dziwo był punkt w chodniku - stara przedwojenna robota aż miło i nie jest to przypadek odosobniany.