> I w ten oto sposób do końca świata będzie bajzel w
> ośrodkach i wieczne narzekanie na prawo powiatowe.

Kolego Ku6i. Ja naprawdę nie mogę wiecznie sam wojować z PODGiK-ami, bo nic nie sprzedam. Proza życia. Mam na koncie parę zwycięstw (moralnych) jak i porażek w potyczkach z nimi. Niestety czasem muszę "przymknąć oko" na niektóre "drobne uchybienia" urzędu, choć nie powiedziałem, że stan ten mi pasuje i jest przeze mnie akceptowany. Ten przypadek z "h-mapy" mnie śmieszy. Jest mi obojętne, co będę pisał w opisie mapy, czy też sprawozdaniu technicznym. Jednak prawo jest prawem i takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.
Na usprawiedliwienie Pruszcza mogę tylko dodać, iż poniekąd to nie jest wina obecnych urzędników. Oni zastali taką a nie inną sytuację i sami nie wiedzą jak z niej wybrnąć. Nie było by takich problemów, gdyby wcześniej ktoś (poprzedni urzędnik) nie popełnił poważnych błędów.
Generalnie takie rzeczy nie miałaby racji bytu, gdybyśmy, jako geodeci nie byli tak rozdrobnieni/skłóceni (gotowi podebrać sobie zleceniodawców, zaniżyć cenę itp.) i potrafili w grupie zawalczyć z "prawem powiatowym". Z tego, co widzę to z przykrością muszę stwierdzić, iż większość firm/geodetów gotowa jest spełnić każdą fanaberię inspektora (pomrukując pod nosem wulgaryzmy pod jego adresem) byleby tylko podpisał operat.
Mam nadzieje, że w końcu jako środowisko geodezyjne zmądrzejemy i przestaniemy walczyć ze sobą, a zaczniemy z durnym prawem i urzędnikami interpretującymi je na swoje modły. AMEN