OCzywiście sprawy podziałów są stosunkowo złożone, nie ma mozliwości podania jednoznacznej procedury podziału dla kazdego przypadku. Czytając posty na forum łatwo tez zauważyć, że zdania samych geodetów są mocno podzielone. I nie tylko geodetów - nawet prawnicy gubią się w pisanych przez siebie ustawach, nawet wyroki sądów w I instancji nie są ostateczne...
W skrócie odpiszę Ci tak, jak moim zdaniem "powinna" przebiegać sprawa (piszę powinna w cudzysłowiu, bo mam na mysli zgodność z przepisami, co do słuszności których mam czasem wątpliwości):
"1. Czy prawidłowe jest robienie dwóch oddzielnych protokołów i szkiców...."
Tak - żeby uczciwie podzielić tort (czyli działke), trzeba najpierw wiedziec jaki jest duży i jaki ma kształt. Do tego celu geodeta wznawia w terenie granice działki przed podziałem i zawiadamia sąsiadów w celu potwierdzenia słuszności swoich działń. Ilość i rodzaj czynności, jakie musi do tego celu wykonać, będzie rózna w zalezności od jakości dokumentów i zgodności z faktycznym uzytkowaniem działek (zgodnośc obliczeń z istniejacymi ogrodzeniami itp). W sytuacji modelowej, gdy wszystko jest ok, z czynności tych sporządza się "Protokół przyjęcia granic" zewnętrzych działki podlegajacej podziałowi. Protokół podpisuje geodeta, własciciel działki i sąsiedzi (protokół wraz z załączonym szkicem i słownym opisem granic musi być odczytany przez geodetę, a strony podpisując potwierdzają, że na własne oczy widziały przebieg granic na gruncie.)
Zostawiam na razię kwestię tego, ze czasem z dokumentów granic nie da się "przyjąć" tylko trzeba je najpierw "ustalić" - niektórzy robia to jednym i tym samym protokołem, inni robią dwa. Zostawmmy też na razie problem, co robic, gdy sąsiad lub właściciel nie zgadza.
sie z poczynaniami geidety.
Mając pewne granice zewnętrzne geodeta robi podział (choć są rózne sytuację, gdy podział kontynuuje sie zgodnie z prawem mimo sporu).
Nowe punkty muszą być na liniach prostych między punktami przyjętymi w cześniej. W związku z tym Wielu geodetów uważa, ze ze stabilizacji nowych punktów nie trzeba robić protokołu, ani nikogo zawiadamiać. Ja jednak uwazam to za konieczne - nie kazdy bowiem ma w oku teodolit, a niektórzy maja wręcz zeza. To, co na oko wydaje się linią prostą, w rzeczywistości czasem jest krzywe. I tu moze pojawić się problem, zwłaszcza, gdy między przyjętymi wcześniej punktami sa jakieś przeszkody terenowe, nie da się np. rozciągnać sznurka... a na 300m to nie da się na pewno (nawiasem mówiąc, dlatego geodeta powinien utrwalać granice w taki sposób, aby była bezposrednia widoczność między sasiednimi punktami, przy czym punkty na linii prostej powinny być nie rzadziej niż co 200m - a nie tylko na początku i końcu działki)
Tak więc, dla utrwalenia nowych punktów powinien być robiony "Protokół z utrwalenia nowych znaków granicznych", znów podpisany przez właściciela, geodetą i sąsiadów, których rzecz dotyczy. Dlatego, zeby nie było mowy o nieporozumieniach typu: "A ja myślałem ,że ta wierzba pośrodku to jeszcze jest u mnie..."
Gdy do sporu dochodzi dopiero w toku tych czynności, przy braku sporu co do przyjętych wcześniej narożników działki, według mnie jest to tak zwana "sprawa o zasięg własności", którą powinien rozpatrywać od razu sąd poprzez rozgraniczenie. (rozgraniczenie w trybie postepowania administracyjnego dotyczyć by mogło sporu zaistniałego już przy "Przyjeciu granic...")
Pozdrawiam i życze wiele radości z posiadania nieruchomosci