Przecież nic wielkiego się nie dzieje. To chyba normalne, że po 40 latach granice mogły ulec zatarciu, to chyba normalne, ze graniczniki mogły zostać zniszczone przez sąsiada.
Tak się dziwnie przyjęło, ze jak właściciel chce wznowić znaki, to sobie musi sam znaleźć geodetę i jeszcze mu zapłacić.
Ale w niektórych gminach można złożyć wniosek o rozgraniczenie i to gmina poszuka geodety, podpisze z nim umowę i wyegzekwuje przynajmniej połowę wynagrodzenia geodety od sąsiada, o co przy wznowieniu jest trudno.
Czy geodecie uda się stwierdzić stan prawny na gruncie według dokumentów z 1974r., czy dane z tych dokumentów spełniają obowiązujące standardy, czy wyznaczone granice okażą się bezsporne, kim dziś są strony postępowania... cóż, odpowiedzi da zwykłe rozgraniczenie jak każde inne...