Re: Podział róznych KW
Autor:
Rych-Tak (---.dynamic.chello.pl)
Data: 05 paź 2016 - 20:42:17
nil20 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Ula Z. Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
>
> > Czyli podziały przechodzą do starostw, jak
> > rozumiem...
>
>
> Na szczęście starostwa są na to przygotowane, od
> dawna ewidencja zajmuje się podziałami, zanim
> zostanie wydana decyzja. W wielu ośrodkach trzeba
> się już dziś gęsto tłumaczyć, z jakiego to
> artykułu będzie wydana decyzja, w niektórych
> wymaga się, a by to było zapisane na mapie. Ileż
> to mamy dywagacji na temat służebności,
> przyjmowania granic i czego to się jeszcze
> powiatowy weryfikator nie czepia, jakich
> oświadczeń i załączników z mpzp do operatu nie
> domaga...
> Wiemy, że operaty są sprawdzane pod kątem nie
> tylko formatu danych i poprawności technicznej, co
> przez pracowników ewidencji (żeby zmianę dało się
> później wprowadzić).
> Mamy też wypracowany system rezerwacji
> mianowników, ale też składania wniosków o zmianę
> razem z operatem, gdzie wnioskodawcą i
> uczestnikiem postępowania bynajmniej nie jest
> geodeta, składający operat. Wiemy, jak często
> jesteśmy my, ale też wnioskodawcy, przymuszani do
> merytorycznych zmian w treści mapy i operacie wg
> widzimisię pracownika starostwa, pod rygorem nie
> przyjęcia operatu do zasobu - a nie poprzez odmowę
> wprowadzenia zmiany w oparciu o prawidłowo
> sporządzony operat, przyjęty do zasobu czy przez
> wydanie decyzji odmownej.
> No to jesteśmy u siebie.... z dwojga złego,
> szkoda, źe podziały, a nie rozgraniczenia.
Rozgraniczenia są lepsze, od razu to piszę.
Naprawdę podpisałem cała dzielnicę w Warszawie (prestiżową i tak Cię na to nie stać, ani mnie) o liczbie ludności ponad ponad 200 tysięcy.
Z metrem pośrodku.
Te Twoje mianowniki (z podziałów) doprowadzają mnie "do szałU".
Tam był w ewidencji gruntów niezły burdel (powiedziałbym, że do n-tej potęgi) który musiałem sprawdzić, podpisujesz robotę, to wiesz za odpowiadasz.
Wiem nawet kto mi w tym pomagał, a tu byś się zdziwił.
Wracając do "mianowników" to te kobitki sobie tak radziły, że wpisywały sobie na mapę podziałową, aktualny numer działki jaki nadały.
Raz ołówkiem, a innym razem na czerwono (pisakiem).
Dla mnie to już była "prościzna", wiedziałem o co chodzi.
Sprawdzałem mapy podziałowe, na bieżąco w dzielnicy, tam gdzie miałem wszelki dostęp do akt, mając sprzęt typu Casio (mikrokomputer 2 kB, ale był ze mną, z moim autorskim oprogramowaniem).
Błędów było całkiem sporo w tych obliczeniach, a z łukami (granice działek, albo obrębów) moim zdaniem wcale sobie nie radzili.
Wywalałem te podziały, bo tam się MATEMATYKA NIE ZGADZAŁA.
Musieli poprawiać i tyle.
Tak, żeby nie było wątpliwości to firma mnie zatrudniająca była z Wrocławia. We Wrocławiu nigdy nie byłem...
Pozdrawiam,
Rych-Tak