Mój ośrodek to piaseczyński pod Warszawą, sąsiedni to grójecki.
Napisałem "nasz, sąsiedni", bo nieważne gdzie, a ważne jest to, że mimo istniejącego prawa, ośrodki mają swoje "zwyczaje". Dziwne, ale prawdziwe. Na przykład w grójeckim na mapach podziałowych muszą być współrzędne, czego nie spotkałem nigdzie. Co prawda, uważam, że to nie takie złe.
Co do stabilizacji - Zaczęło się od 98 r., kiedy to wyszło rozporządzenie o podziałach. Tam wspomniano o stabilizacji, ściślej mówiąc o stabilizacji po decyzji, więc co ośrodek ma do tego?...Dyskusyjna sprawa. Gwoli prawdy, nie jątrzyło to, bo tak czy tak, zwykle w 95% stabilizowaliśmy podziały.
Zresztą, drodzy geodeci, kochany narodzie - Co wart podział bez wytyczenia nowych granic i stabilizacji? No bo co... gałąź wetknąć?
Każdy zleceniodawca jest jak najbardziej zainteresowany gdzie jest są granice i żeby były trwałe. Tak że - kubisz, stabilizujemy na jego koszt i chętnie za to zapłaci. Za darmo nikt mu nie zrobi.
Mój największy podział wymagał zakopania kilkaset graniczników. Ciężarówka podjechała z betonami, chłopaki zakopali gdzie trzeba, inwestor zapłacił... i nie powiem, żeby był niezadowolony.
Pozdrawiam.