> A ty dalej swoje.


A czyje?



> Doskonale wiesz, o co chodzi z tymi pajączkami.


Nie, nie wiem. Nie jestem entomologiem.
Za to wiem, że określenie obszaru objętego pracą geodezyjną leży w kompetencji geodety i inwestora, a nie "pani z ośrodka". I guzik mnie obchodzi, czy się "pani z ośrodka" obszar zgłoszenia kojarzy z jakimś owadem, czy z białą chusteczką, jak temu sierżantowi...
Dla "pani z ośrodka" są przepisy prawa i jej psim obowiązkiem jest należycie i bez szemrania się do tych przepisów stosować.
A jak sobie "pani z ośrodka" chce określać obszary opracowań, to niech się zwolni z urzędu, uzyska stosowne uprawnienia i zostanie kierownikiem prac geodezyjnych. Albo inwestorem - wtedy nie musi się nawet zwalniać.



> Poza tym w polskim prawie nie ma czegoś takiego jak precedens


Bo albo precedensy, albo przepisy prawa materialnego.



> Nikt nie neguje tego, że masz prawo zgłosić sobie
> pracę z całej gminy i taki zakres zamówić i zapłacić.


To się w końcu zdecyduj - negujesz, czy nie negujesz?



> Kwestia tego czy to Ci się opłaci będąc
> na działalności gospodarczej.


Ale kwestia zasadności i opłacalności nie była w ogóle tutaj poruszana.
Odnosiłem się tylko do "wykładni" spod wiejskiego sklepu, co to niby "wolno", a czego "nie wolno"...



> Do siego roku


Również.