Niestety, nie jest to takie proste.

W nieruchomosci jest wiecej niz 7 lokali, ale zaden lokal nie zostal wyodrebniony na wlasnosc.

Nie chodzi o zniesienie wlasnosci czesci wspolnych. Cala kamienica nalezy do wszystkich, bo wszyscy sa wspolwlascicielami kazdej cegly. Sek w tym, ze ktos kiedy bardzo sprytnie posprzedawal niewielkie udzialy ludziom dajac im mozliwosc mieszkania w lokalach, ale sam sobie zostawil kupe udzialow i kilka mieszkan. Jak ta osoba powyprzedaje "nalezace do niej" mieszkania z taka iloscia udzialow, jaka nabywcy sie w teorii nalezy (tj. wg stosunku wielkosci udzialow do powierzchni uzytkowej kamienicy), zostana jej udzialy bez lokali. A wtedy zarzada zniesienia wspolwlasnosci i zaczna sie schody - bedzie ponownie zadac pieniedzy za mieszkania, ktore raz juz sprzedala...
Udzialy sasiadki odpowiadaja 3 m2 w calej nieruchomosci (udzial wynosi 1/720 nieruchomosci zabudowanej budynkiem o powierzchni uzytkowej ca 2400 m2). Wiem, ze nie kupuje jej mieszkania, a zaledwie 0,14% calej nieruchomosci, tj. wlasnie te 3m2. Wiec w praktyce nie kupuje nic... Z drugiej strony - poki nie zniesiono wspolwlasnosci, moge korzystac z tego mieszkania. I stad moj dylemat.

Oczywisce w akcie nie ma mowy o metrach kupowanych, bo nie moze byc. Kupilam udzial w kamienicy o powierzchni 2300 m2. Moje udzialy odpowiadaja okolo 120 m2 calej powierzni uzytkowej - szop, strychow, mieszkan, garazy etc...