Rychu muszę się z Tobą zgodzić. Nie raz spotykam się z utyskiwaniem kolegów po fachu na panujące w różnych księstwach udzielnych zwyczaje i fanaberie. Pod tym względem każdy jest zgodny. Natomiast, jeśli trzeba się podpisać z imienia i nazwiska pod skargą, petycją, wnioskiem itp. rzeczami brakuje chętnych. Są za to tłumaczenia w stylu, że to nic nie zmieni, albo teksty "nie ma, co sobie robić wrogów" i "będą się na mnie mścić". Niestety z przykrością się na to patrzy. Działając w pojedynkę nic nie wskóramy. Dajemy za to przyzwolenie na różne dziwne "wymagania" jaśnie oświeconego po niedawnym szkoleniu księcia lub księżniczki i chcąc sprzedać swoją pracę (za w obecnym czasie jałmużnę a nie pieniądze -pominę temat aktualnych cen, za jakie przychodzi nam robić) sami z siebie robimy szmaty.
Piszecie samorząd zawodowy- Ja jestem jak niewierny Tomasz, gdy zobaczę to uwierzę. Jak na mnie wszelkie wiadomości o jego powstaniu można zebrać pod jednym wspólnym mianownikiem -science-fiction.
Droga geodetko wybacz, ale nie zgodzę się nigdy ze stwierdzeniem, że inspektor jest w stanie wyłapać poważny błąd w operacie. Powiedzenie stare jak świat mówi, iż papier wszystko przyjmie. Co za problem podorabiać to tu to tam. No proszę Cię.
Ponadto piszesz cyt, "Jeśli zlikwidujemy kontrolę techniczną to moim zdaniem trzeba wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenia OC". Moje pytanie brzmi? A są jeszcze jakieś firmy nieposiadające OC od odpowiedzialności zawodowej? Żeby wystartować do byle jakiego (większego lub mniejszego) przetargu u głupiego gestora sieci ubezpieczenie jest jednym z warunków dopuszczenia do ubiegania się o zlecenie. Bez tego ani rusz. Poza tym w naszym fachu pomyłki jak wiesz są bardzo kosztowne, i moim zdaniem trzeba mieć wiele odwagi, bądź wierzyć bezgranicznie w swoją nieomylność żeby się nie ubezpieczyć.