gg Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> Obrażamy się o nomenklaturę a zgadnij co by się
> stało jakby urzędnik przy kontroli operatów miał
> do dyspozycji dwa zespoły pomiarowe. Moim zdaniem
> połowa operatów nie zostałaby włączona do zasobu.
> Ile to ja już analizowałem opracowań kolegów po
> fachu, gdzie pomiary wykonywane były rzekomo w
> oparciu o osnowę, a punkty na które się powoływano
> nie istnieją na gruncie, albo nie ma między nimi
> wizury. To tylko przykładowe buble bo nie chce mi
> się przytaczać innych.

GG, ale WYNIKI pomiarów, mapa, były złe, tzn. pomiar kontrolny wykazał rażące błędy w mierzonych szczegółach, czy tylko nie zgadzały się kwity, sfabrykowane dla ośrodka opisy topo itd.?
Bo to drugie to rzecz drugorzędna, jeśli podpisana przez wykonawcę mapa jest dobra i tak naprawdę żaden jej użytkownik i fundator (projektant, inwestor, nie mylić z PZGIK) nie poniósł straty i się nie skarży?
Myślę, że urzędnicy nie powinni sprawdzać map, których nie finansują. Jest takie przysłowie, że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby. Niektórzy wręcz uważają, że to nie darowizna, tylko rozbój, wręcz kradzież w majestacie prawa.

Kończę właśnie operat dla ośrodka. Już drugi dzień go składam, nie wiem po co, bo projektant już zrobił projekt na podstawie mapy numerycznej ode mnie. Teraz jakiś ważniak będzie wykonywał bardzo ważne czynności kontroli, w trosce o jakość MOICH usług i dobro klienta, który zawarł ze mną umowę. Jestem pewny, że rysunek mapy ani projekt nie zmieni się, mimo, że zapewne będzie z 10 "usterek", głównie w sprawie jedynie słusznej nomenklatury.
A jak koparka przerżnie niewykazany na mapie telefon, to i tak będzie to moja wina, nie ważniaka. To po co mi on, taki ważny?