U mnie w powiecie jeden z kolegów, taki naprawdę "ostatni mohikanin" co to mu w terenie wystarczyły gumofilce, szpadel i ruletka z węgielnicą, wreszcie dał sie przekonać i zakupił za "psim swędem" zdobyte pieniądze używany zestaw GPS Leici GPS1200+. Szkolenie wyglądało tak że sprzedawca włączył, połączył, coś pogadał o ASG i inych żródłach poprawek, dał "kija" w rękę i pojechał sobie. Efekt jest taki że zakupiony GPS leży u niego gdzieś w biurze i zbiera kurz bo od tamtego czasu nie wpłynęła od niego żadna robota w której byłby chociaż lekki swąd używania GPS. Do czego zmierzam. Jesteśmy chyba zdani na siebie. Zarówno przez piszących prawo jak i producentów sprzętu. Co z tego że np w przepisach jest jaką linią rysujemy wiatrołap, zbiornik gazu czy inny element jak ośrodki nie operują takimi liniami w swoich bazach

Dobra ... może zbyt generalizuje... na pewno są gdzieś takie ODGiKi które nie tylko że idą z literą prawa i duchem czasu, ale go czasem też wyprzedzają. Tyle że z drugiej strony w tyle głowy mam stwierdzenie, że "na pewno" - to Kopernik nie żyje.

Poczytałem sobie podczas przerwy w pracy że owszem, producenci sprzętu oferują indywidualne szkolenia z obsługi swych produktów ale aż boje się zapytać ile taka indywidualne szkolenie kosztuje. To trochę jakbym musiał zapłacić za browar by napić się piwa. Pewnie byłoby taniej gdyby dałoby się je przeprowadzić w siedzibie firmy X czy Y, bo jak mam zapłacić sam jeden za wizytę przedstawiciela, opłacić mu hotel na 7 dni ( powiedzmy ) to robią sie to za wysokie progi jak na moje nogi...

A może o to chodzi by najsłabsi odpadli...