Re: Pomiar projektowanych punktów granicznych
Autor:
gg (---.coel-network.net)
Data: 28 sty 2017 - 00:03:19
> Pani inspektor powiedziała, że nowe punkty muszą
> być pomierzone na osnowę, bo inaczej w przypadku
> wydania decyzji nie będą mogli ujawnić podziału w
> ewidencji, gdyż mogą wprowadzać tylko współrzędne
> uzyskanie w wyniku pomiaru na osnowę, a nie
> obliczone.
> Że nie muszę przy takim wyznaczeniu nikogo
> zawiadamiać, bo zawiadamiałem przy przyjęciu
> granic, a w trakcie przyjęcia mogę dokonać tez
> pomiaru projektowanych punktów.
Ja pierdole. Sorry, ale śmiać mi się chce i płakać zarazem a przekleństwo mnie uspokaja.
Ciekawe co by pani inspektor powiedziała jakby dostała operat ze sporządzenia mapy z projektem podziału nieruchomości bez żadnego pomiaru.
Moim zdaniem sam sobie strzeliłeś w stopę dokonując takiej czynności jak zawiadomienie o przyjęciu granic. Praktyki mam tylko 10 lat, jednak przez te 10 lat ani razu nie musiałem zawiadamiać nikogo o czynnościach przyjęcia. Wystarczy wiedzieć kiedy taka czynność jest wymagana a nie robić tak jak robią koledzy.
Co do pani inspektor, to odpisz jej po prostu, że punktów się nie mierzy. O ile mi dobrze wiadomo mierzy się obiekty przestrzenne i dopóki nie ma szczegółu terenowego w postaci znaku granicznego to nie masz czego mierzyć. Wyznaczać też nie zamierzasz, bo nie masz czego, gdyż punkt którego współrzędne obliczasz prawnie jeszcze nie istnieje. Jak ma pani problem z interpretacją prawa to niech się poskarży swojemu pracodawcy albo panom posłom i ministrom.
Tymczasem, żeby nie tracić czasu skorzystaj z mojej regułki:
"Na koniec proszę nie przedłużać dalej procesu weryfikacji tylko uznać odpowiedź wykonawcy za satysfakcjonującą i przyjąć operat do zasobu albo skorzystać z możliwości jaką daje art. 12b. ust.8. ustawy PGiK."
Jak nie uzyskasz stosownej odpowiedzi to skarga do starosty na bezczynność organu i tępić tę ciemnotę urzędniczą bo to tragiczne jest co się wyrabia.
Ja już z tęsknoty za tymi durnotami zaglądam czasem na forum gdy koledzy do mnie nie dzwonią długo ze swoimi problemami.
Ostatni raz jak miałem rozmowę o podziale nieruchomości to się okazało, że niedaleko mnie przed podziałem zmienia się użytki, potem robi się połączenie działek mimo, iż są w tej samej księdze wieczystej, żeby potem dopiero zrobić mapę z projektem podziału. Kuźwa z prostej czynności sporządzenia jednego dokumentu w kilku egzemplarzach, która wg obowiązującego prawa powinna zająć nie dłużej niż 2-3 tygodnie robi się cały czas postępowanie trwające 4-6 miesięcy nie licząc kontroli dokumentacji. Dajecie z siebie debili robić bo skargę ciężko napisać albo poprosić o decyzję.
Zastanówcie się tak tylko przez chwilę. Średnio w roku na powiat ziemski to jakieś 3500-4000 zgłoszeń prac. Założę się, że w 80% przypadków są jakieś pierdoły w protokołach weryfikacji bez podania podstawy prawnej. Wyobraźcie sobie 2500-3000 decyzji o odmowie przyjęcia operatu do zasobu w każdym powiecie?
Nie potrzeba zebrań z ustalaniem cen żeby jakoś żyć, trzeba zebrania z podpisami pod zobowiązaniem o niepłaszczeniu się przed urzędnikiem. Jakby do urzędu wpłynęło w miesiącu 300 wniosków o wydanie decyzji o odmowie przyjęcia operatu do zasobu to myślę, że nie dalej niż w 4-5 tygodniu akcji starosta by porządek zrobił. Tylko trzeba chcieć normalnie żyć a nie dawać się traktować jak śmieć.
Pozdrawiam
Grzegorz Górny