Jeszcze raz sugeruję Ci kilka wypadów w teren z jakimś bardziej doświadczonym kumplem albo kumpelką. Będzie okazja do pogadania i popytania o szczegóły. Oczywiście że z operatami bywa różnie. Zastrzegłem przeto ostrożność z ich doborem. Współczuję Ci Eljotpi. Ja mam taką teorię że wyrokami inspektorów często rządzą fazy księżyca. Każdy tego doświadczył chyba.
Mam pytanie z życia, ale kto wie czy na egzaminie może nie paść. Uważam że nie byłoby bez sensu. A mianowicie czy istnieją jakieś merytoryczne (proceduralne) przeciwwskazania aby miejsce spotkania stron-uczestników przyjęcia granic do podziału wyznaczyć nie dokładnie na dzielonych działkach a np. w miejcu powszechnie znanym (oczywiście w danej wsi, np. u sołtysa lub w remizie, szkole itp.). Miejscu jednym dla wszystkich. Oczywiście chodzi tylko o miejsce spotkania zaintresowanych. Samo okazanie-przyjęcie następuje w terenie rzecz jasna. Ten konkretny podział ma na celu poszerzenie niecałych 2 km drogi gminnej(ok. 30 działek do podziału). Teren rozległy, rolno leśny i niesposób załatwiać sprawy jednocześnie ze wszystkimi na ich gruntach. Ja od lat robię tak jak to opisałem powyżej. Zbieram ekipę w remizie, trzy zdania wstępu na dzień dobry i ruszam na grunt. Potem wracamy na podpisy do miejsca zebrania (wymienionego precyzyjnie na powiadomieniu). Jak komuś sie spieszy podpisuje na gruncie albo rezygnuje z okazania, podpisuje na początku spotkania i zmyka do chaty. Sporadycznie ktoś odmawia autografu. Ci niechętni raczej wogóle się nie zjawiają. Napiszcie companieros jak wy rozgrywacie te rzeczy od strony logistycznej (szczególnie ciekawi mnie kwestia określenia miejsca spotkania stron przed przyjęciem granic).