Jestem wlasnie po tzw rokowaniach w/s odszkodowania za drogi publiczne wydzielone z moich dzialek.Niestety mialem racje. Proponuja mi 60zl/m.Przeczytalem operat szacunkowy wykonany przez rzeczoznawce dla potrzeb ustalenia oplaty adiacenckiej, ktorej zreszta nigdy ode mnie nie pobrali(minelo 3 lata)Rzeczoznawca ustalil wartosc metra kw dzialki(w zaleznosci od jej polozenia a jest ich 14 szt) od 110zl/m do 130zl/m.
Oswiadczylem ze nie zgadzam sie na cene 60 zl/m a oni na to ze taka jest uchwala rady gminy na ten rok i wiecej nie zaplaca.Nie robi na urzednikach zadnego wrazenia fakt ze ide do sadu walczyc o swoje.Twierdza, ze po wygranej sprawie zaproponuja mi 65 zl/m zamiast 60.Bo sad nie okresli podobno wysokosci odszkodowania ktore powinni wyplacic. I wtedy bede musial isc znowu do sadu. I tak w kolko. Gdyby ktos z forumowiczow moglby poradzic mi co mam zrobic w tej sytuacji.Jakie podjac dalsze kroki?
Bledem moim chyba bylo ze pozwolilem na usytuowanie tych drog 3 lata temu.Powinienem chyba najpierw zadac zaplaty.Ale bylo mi to troche na reke bo w ramach uchwalania planu przestrzennego zagospodarowania Moja ziemia rolna przeksztalcila sie w grunt budowlany.
Z gory dziekuje za podpowiedzi



Edgar