To jest, moja droga Martitto, temat rzeka, na który można by było wiele stron zapisać. Są dwa aspekty tej sprawy: prawny i moralny. Jeśli chodzi o prawny, to jeśli pracując w Urzędzie nie będziesz mieć upoważnień tzw. organu do wydawania w jego imieniu decyzji administracyjnych, możesz prowadzić działalność pod warunkiem, i tu jest właśnie to "coś", że praca ta nie będzie stwarzała sytuacji takich, że będziesz wykorzystywała swojego stanowiska w tej działalności. W praktyce jet tak, że Starosta wyraża, bądź nie wyraża akceptacji prowadzenia takiej działalności.
Sprawa, jak widzisz po poprzednich postach, jest bardzo delikatna. Bo wiadomo - życie jest życiem, i trudno wystrzec się nieczystych sytuacji. Do tego dochodzą oczywiście patologie, o których pisali moi przedmówcy. Mały powiat, on - Wykonawca, ona - urzędnik, dzieci też. Na tak ustawionym rynku, samodzielny Wykonawca ma trudności z utrzymaniem się na nim z sensownymi przychodami.
Z drugiej strony, wydaje mi się, że Wykonawcy chcieliby mieć profesjonalną obsługę w Urzędzie. Tzn., żeby Urzędasy dobrze znali fach. A jak mogą go znać i oceniać pracę Wykonawców, jeśli znają fach tylko z uczelni? Jak to wszystko ze sobą pogodzić? Pomijam tu, warte zastanowienia się opinie, żeby w ogóle zlikwidować administrację geodezyjną (ale wtedy, nie miałabyś dylematu - nie dostałabyś już roboty w Urzędzie
). W mojej ocenie (to moje prywatne zdanie), Urzędasy powinni mieć obowiązek prowadzenia działalności geodezyjnej, tylko nie na obszarze działania Urzędu, w którym pracują. I ich bezpośredni przełożony, powinien mieć prawo do informacji o ilości tych prac i ich położeniu, a nawet wyrażać akceptację ich prowadzenia bądź nie. Bo przecież, gdyby okazało się, że wykonuje ich 10 i więcej w miesiącu, to przecież nie jest możliwe, aby nie zarywał godzin swojego urzędowania. Gdyby wykonywał 1-2 w miesiącu, to wydaje mi się, że w soboty i pojedyncze dni urlopu, mógłby sobie z tym poradzić.
Tą opinią na pewno zbulwersuję część Wykonawców, ale cóż. A co myślicie o lekarzach pracujących w państwowej służbie zdrowia i jednocześnie prowadzących prywatną (spółdzielczą) działalność i napędzających pacjentów do swoich gabinetów. Czy nigdy się z tym nie spotkaliście? Czy to nie są dużo dalej idące patologie? A co z architektami, radcami prawnymi. Oni to dopiero potrafią ustawić się w życiu. I nie słyszałem, żeby ich własne środowisko protestowało w tym zakresie. Nie, nie. To nie znaczy, że jest to dla mnie wyznacznik, i chciałbym powielić takie działania w geodezji. Ale stanowisko, o którym pisałem wyżej, wydaje mi się sensownym rozwiązaniem tego problemu.
Na koniec dodam, że jestem Urzędasem i nie chałturzę.