Co by nie było wątpliwości portalu fronda.pl NIE CZYTAM (wyguglałem to po prostu).
Mariusz Kamiński mnie mnie obchodzi. Tyle, że sam wyrok mnie zadziwił, jako obywatela RP.
--------------------
[
www.fronda.pl]
"PILNE: Prof. Pawłowicz pyta KRS o „niezawisłość sędziowską”.
Osobiście jednak mimo mego 40- letniego stażu w obszarze prawa, nadal nie rozumiem orzeczeń wielu sędziów, którzy przed oburzeniem opinii publicznej chronią się za „sędziowską niezawisłością”
Zgodnie z art. 186 Konstytucji RP, Krajowa Rada Sądownictwa „stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”.
Po skrajnie niezrozumiałym i surowym wyroku sędziego Wojciecha Łączewskiego na byłe kierownictwo CBA, Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników, jako członek KRS-u, spytałam 15 kwietnia członków Rady jak rozumieją „niezawisłość sędziowską”. Czego konstytucyjnie „strzeże” KRS? Prosiłam o przystępne wyjaśnienie zdezorientowanej opinii publicznej, jaka jest treść „niezawisłości” sędziego? Czy są i jakie jej granice? Czy może żadnych granic tu nie ma, a niezawisłość sędziego jest absolutna i nienaruszalna? Czy „niezawisłość” to tylko niejasny parawan dla niekontrolowanej, niekiedy aroganckiej i krzywdzącej dowolności sędziów wobec bezbronnych adresatów ich wyrokowania. Liczne ostatnio, krzywdzące wyroki niekontrolowanych sędziów, oburzające swą stronniczością opinię publiczną, wpisują w państwowo legalizowaną przemoc wobec obywateli, a nawet odbierane są jako przejaw zemsty na politycznych przeciwnikach środowisk z którymi orzekający sędzia wyraźnie niekiedy sympatyzuje. Podobnie działa zresztą państwowy aparat skarbowo – podatkowy.
Konstytucja w artykule 178 definiuje „niezawisłość” sędziego formalnie jako: „podleganie tylko konstytucji i ustawom”. Jednak to, w oczywisty sposób, nie wyjaśnia problemu skrajnie krzywdzących i niesprawiedliwych wyroków „niezawisłych” sędziów. Sędziowie PRL-u też byli „niezawiśli” i zgodnie z ówczesną Konstytucją z 1952 roku i ustawami mordowali opozycję polityczną dokonując sądowych zbrodni w majestacie prawa. Czy więc uczciwe, sprawiedliwe wyrokowanie pozostaje w konflikcie z sędziowską „niezawisłością”, czy też właśnie powinno być elementem „niezawisłego orzekania”.
Formalna „niezawisłość” tworzy ramy orzekania przez sędziego, ale ważniejsza jest przecież treść, kryteria, wartości moralne i etyczne kierujące „niezawisłym sędzią”, a na to, ani konstytucja, ani procedury powoływania sędziów, nie zwracają uwagi.
U kandydata na sędziego ocenia się stopnie ze studiów, z aplikacji, datę urodzenia, przebieg pracy, odbyte szkolenia, ewentualnie publikacje, zaświadczenie o niekaralności, jednozdaniowe, ogólnikowe zaświadczenie o stanie zdrowia fizycznego, czasem równie ogólnikowe zaświadczenie o stanie zdrowia psychicznego oraz różne liczne statystyki szczegółowe dotyczące pracy (terminowość, „efektywność”, „stabilność”, itp.), a także ewentualnie oświadczenie lustracyjne. Dotychczasową pracę kandydata na sędziego (tj. referendarza, asystenta sędziego, pracownika administracji urzędniczej, radców, adwokatów czy prokuratorów) charakteryzują także w swych opiniach wyznaczeni sędziowie, tzw. wizytatorzy, z punktu widzenia także tylko formalnego (statystyki, zakres wiedzy itp.). Ich oceny kończy formułka „spełnia formalne wymogi, by objąć stanowisko sędziego”.
A formalne tylko kryteria wyboru na stanowisko sędziego nie są jednak wystarczające. Aby orzekać sprawiedliwie nie wystarczy bowiem podlegać jedynie prawu i spełniać jego formalne wymogi. Konieczna jest przede wszystkim podległość sumieniu, prawemu sumieniu, które jest fundamentem sprawiedliwego, niezawisłego orzekania.
Podleganie prawemu sumieniu rozumiane jako podległość i wierność uznanym zasadom moralnym i etycznym, jako zdolność rozróżniania dobra od zła, jako zdolność oceny własnego postępowania, jako zgodnego, bądź nie, z przyjętymi normami moralnymi.
Pytanie jednak, jak zbadać czy kandydat na sędziego ma prawe, czy nieprawe sumienie? Czy badać życiorysy? Czy robić testy? Nie wiem jak to zrobić. Z pewnością jednak, brak moralnego fundamentu zmienia sędziego w bezkarnego krzywdziciela innych, w „sądowego przestępcę”, chowającego się za prestiżem urzędu, za niejasnym pojęciem „niezawisłości” orzekania, oczekującego niemal boskiej czci. Czy można mieć pełne zaufanie do osób wychowanych w środowiskach dawnych służb bezpieczeństwa, milicji i dyspozycyjnych sędziów?
Moje pytania o sens, treść sędziowskiej „niezawiłości” spotkały się na posiedzeniu Rady z ostrą reprymendą ze strony I Prezesa Sądu Najwyższego, prof. Małgorzaty Gersdorf, która skarciła mnie jako pracownika naukowego za wpisywanie się w „publicystyczną nagonkę polityczną na sądownictwo”. Oświadczyła, iż: „każdy wie, na czym polega niezawisłość” oraz, że „nie jesteśmy przygotowani, by filozoficznie się wypowiadać na posiedzeniu Rady, na temat moralnych wartości” i aby „w ogóle zakończyć dyskusję na ten temat”. Od Przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa prof. Romana Hausera otrzymałam jego artykuł o konstytucyjnej zasadzie niezawisłości sędziego. Kilku jeszcze sędziów Rady broniło sędziego W. Łączewskiego, chwaląc jego „niezawisłość” i odwagę, a nawet łagodność, bo za przestępstwa urzędnicze dał „tylko” 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności, chociaż mógł dać 8 lat (taka jest maksymalna wysokość kary za te przestępstwa).
Dyskusji o granicach i treści „niezawisłości” nie było. Rada bezpiecznie zdecydowała zorganizować na ten temat – jesienią – konferencję naukową i podtrzymała uchwałą wcześniejsze stanowisko prezydium KRS-u z 2 kwietnia 2015 „w związku z niektórymi komentarzami po wyroku sądu >>w sprawie byłego kierownictwa Centralnego Biura Antykorupcyjnego<<”.
Rada potrzymała więc pogląd, iż: „sądy stoją na straży demokracji, są niezależne, a sędziowie niezawiśli i niepodatni na naciski czy wpływy polityczne. Sugerowanie orzekania przez sędziów na „zamówienie” jest całkowitym brakiem odpowiedzialności za prawidłowe funkcjonowanie demokratycznego państwa (…
. Działalność taka zasługuje jedynie na zdecydowany sprzeciw (…
. Podważanie autorytetu sądów godzi w fundamenty demokratycznego państwa”.
I tak się skończyła w Krajowej Radzie Sądownictwa „sprawa” mego pytania o treść i granice niezawisłości sędziowskiej. Problemem są więc, zdaniem członków KRS, nie niesprawiedliwe wyroki, lecz antyustrojowe ataki polityczne na sędziów takie wyroki wydających. Pytania o moralne, weryfikowalne kryteria, którym winni odpowiadać kandydaci na sędziów okazały się „zbyt filozoficzne”.
Osobiście jednak mimo mego 40- letniego stażu w obszarze prawa, nadal nie rozumiem orzeczeń wielu sędziów, którzy przed oburzeniem opinii publicznej chronią się za „sędziowską niezawisłością”. Trzeba jednak się zgodzić z poglądem, iż funkcja sędziego nie może być pierwszą poważną pracą młodego prawnika.
Sławni, młodzi, doświadczeni (?) życiowo (?) i zawodowo (?) sędziowie I. Tuleya i W. Łączewski śmiało rozprawiający się z polityczną opozycją, określeni zostali przez środowiska obecnej władzy jako prawdziwe niezawisłe „wilki” polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ale, znając bajkę o „Czerwonym Kapturku” nie chciałabym się znaleźć ich łapkach.
Krystyna Pawłowicz
20.04.2015, 19:44"