geosat32 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> To może nil20 znajdziesz też odpowiedź dlaczego
> jeszcze kilka lat temu taki ZRID od działki to był
> kosz 1000-1500zł a obecnie to jest 300zł?
No cóż, przetargi nie były tak przejrzyste i łatwe do znalezienia na BIP przez internet, jak dziś. Stosowano różne kryteria, które dopuszczały tylko tych, co już mieli np. w ciągu ostatnich lat konkretne przeroby dla konkretnych instytucji (w efekcie nie mogła zaistnieć żadna nowa firma na rynku). A chyba był nawet przypadek, gdy zamawiający domagał się dysponowania przez wykonawcę (tak, tylko jedne spełniał warunek) określonej liczby monitorów komputerowych o konkretnej przekątnej ekranu....
Mniej spiskową teorią jest fakt, że jeszcze kilka (mniej niż 10) lat temu nie było ASG. Tachimetr kosztował min. 50 000, zestaw GPS do statyki z roverem 100 000, niwelator kodowy 6000-10000 (dziś można skompletować chińszczyznę za ułamek tych kwot). Nie było systemu dotacji, nie było tyle taniej siły roboczej po uczelniach geodezyjnych.
Nie było Geoportalu, tego odżegnanego od czci i wiary sytemu, który jednak daje nam wstępny wgląd w teren nawet na drugim końcu kraju (nie było u nas nawet Street Viev, znakomitego narzędzia do wywiadu terenowego do celów wyceny przed ZRID do przebudowy drogi). Mapy były niemal w 100% analogowe, również ewidencyjne. Nie było żadnego "e-podgiku", poza Mińskiem Mazowieckim oczywiście
. Nie było ISAP-u z ogólnodostępnymi przepisami prawa, tajemną wiedzę trzeba było zdobywać u pracodawcy. Dziś czytać każdy umie i niczego więcej, niż w przepisach, nie ma (brak wytycznych i instrukcji, lokalnego prawa - teoretycznie przynajmniej jest to unormowane prawnie, nie umownie).
Nawet samochód z salonu jeszcze 10 lat temu był u nas luksusem i kosztował tyle, co pół mieszkania. Dziś są leasingi i tanie, małe dostawczaki.
Nie było wysyłkowej sprzedaży palików, farby. Za radiotelefony 15 lat temu dałem (pamiętam jak dziś) ponad 1000zł, dziś są w suprmarketch za parę stówek (nawet za pół pary da się kupić).
Kiedyś dziwiło nas, że na amerykańskich firmach wszyscy siedzą na laptopach, które są przecież 2-4razy droższe od PC-ta z pirackim oprogramowaniem. A dziś każda rozgarnięta firma od razu kupuje pracownikom legalnego lapka, bo to pozwala wysłać człowieka w teren razem z jego biurkiem. A te jeszcze bardziej rozgarnięte, zamiast wysyłać pracownika w kosztowną delegację, szukają lokalnego podwykonawcy i najwyżej jemu udostępniają laptopa z bezprzewodowym internetem - którego kilka lat temu też przecież nie było w rozsądnej cenie i prędkości poza Koreą (to ta gospodarka, która dostarczała nam drogi i ekskluzywny sprzęt przed Chinami i Indonezją). A całe hnow-how i biuro są w biurowcu. Bo teraz czas prac kameralnych przewyższa czas prac polowych.
Dalej wymieniać, bo pewnie coś się jeszcze znajdzie?
> Oczywiście można na wszystkim zaoszczędzić nie
> wychodząc z domu ale czy na tym polega geodezja...
Tak, na tym, żeby przetwarzać bazy danych - głównie już utworzone. I robić to zgodnie z prawem. Prace techniczne to dziś bowiem banał, każdy umie to robić. Najłatwiejsza jest sytuacja całkowitego braku danych w bazach, bo mniej czasu zajmuje utworzenie nowej bazy w oparciu o własny pomiar, niż przetwarzanie niekompletnych archiwaliów i wyjaśnianie rozbiezności.
Zauważcie, że w tej roboci i tak trzeba wyznaczyć DOCELOWE granice w terenie - i o to chodzi, nie ma sensu tracić czasu na bicie piany.
Acha - już dawno nie patrzę na cenę jednostkową za jakiś element, przecież nawet opłat w PZGIK już się tak nie nalicza. Raczej liczę koszty, szacuję roboczogodziny i kalkuluję, ile z całości zostanie. Jak w każdej produkcj. I od jakiegoś czasu robota za 20 000 do zrobienia w ciągu 3 miesięcy brzmi zupełnie inaczej, niż 300zł za działkę.