czy nikt z was nie jest w stanie zaskarżyć czegoś takiego do wingika, a potem dalej? męczycie się, kase płacicie - albo raczej tracicie... czy nie jesteście ktoś w stanie jednej takiej sprawy przeciągnąć i oddać do sądu z powództwa cywilnego i udowodnić przed sądem na jakie straty naraził was głupi urzędas i jego taka durna - moim zdaniem jako też urzędnika - interpretacja przepisu??

nie jesteście w stanie zrobić takiej akcji przed wyborami i napisać do prezydenta lub starosty z prośbą o wyjaśnienie lub wręcz oskarżenie o opieszałość urzędu, co naraża was na straty finansowe, które macie zamiar ściągnąć od prezydenta właśnie lub starosty? czym organ narazi skarb panstwa na sprzeniewierzenie środków publicznych?

czy nikt nie może pójść do jakiegoś adwokata i zapłacić za sklecenie takiego pisma i w takim piśmie zawrzeć parę "magicznych stwierdzeń", które działają na urzędników jak płachta na byka?

czy nie można w ostateczności napisac do takiej pani Jaworowicz? ja wiem, że może temat mało medialny, ale jak włączy się w to jakiegoś dewelopera, który na dodatek przez taką akcję w urzędzie nie zdążył biednym wyborcom oddać na czas ich mieszkań...

kurde ludzie, ogarnijcie się i przestańcie płakać, macie firmy, zatrudniacie po kilkunastu ludzi i macie łby na karkach... chyba, że nie macie?