Autor:
Jarek Thor (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Cześć. Zasadniczo zgadzam sie całkowicie z Harpagonem. No i jest dla mnie trochę niezrozumiałe to co pisz Geokuba. Jest akt ugody na podtawie którego wójt umorzył postepowanie ale w sumie gdzie jest ten akt skoro operat nie został przekazany do osrodka? W szufladzie wójta? A w jaki sposób została zwymiarowana granica przez tego geodetę? Na jakiej podstawie geodeta (mający robić w następstwie podział) ma przyjąć ustalone granice skoro nie ma dokumentacji w zasobie? Pytanie Geokuby brzmiało - jak ma się zachować geodeta który chce zrobic podział na zlecenie jednej ze stron. Wg mnie jesli nie ma dokumentacji w osrodku odnosnie granic, no to nie ma....i sprawa jest raczej oczywista. Brak dokumentacji lub sprzeczności w dokumentach kończą się...no wiemy jak.Jednak jest jeszcze druga strona medalu. Wiekszośc z nas wie, ze przy podziałach trochę inaczej wyglada ustalenie granic dzielonej działki. Ktos tam wymyslił "po drodze"..że przy podziałach skoro nie ma wniosku którejś ze stron o rozgraniczenie nie ma potrzeby przeprowadzac tej procedury. Zakładając ze "geodeta" który spisał akt ugody doprowadził (choć w bardzo wątpliwy sposób) do ustalenia tej granicy i zainteresowane strony podpisały ten akt ( nie negowały przebiegu granicy) ja robiąc taki podział uznałbym punkty graniczne (jesli obie strony potwierdziły by mi ze wg nich tak jest ok) okazane przez strony i przyjął tą granicę, odpowiednio opisują swoje czynności w protokole przyjecia granic. W moim opisie odnosnie ustalenia tej granicy opisałbym to jako wyznaczenie punktów granicznych (bez powoływania się na wcześniej sporzadzony akt ugody) i to chyba na tyle. Szkoda tylko naszych klientów że trafiają na niedouczonych no i chyba niezbyt uczciwych "geodetów" którzy dla kasy są w stanie zrobic bardzo wiele.
pozdrawiam
Jarek