Re: Podział na powiększenie sąsiedniej nieruchomości
Autor:
Harpagon (178.212.146.---)
Data: 19 gru 2017 - 00:27:31
nil20 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> Harpagon, w ciągu tego roku kalendarzowego, przy
> zwykłych, rutynowych podziałach znalazłem chyba ze
> 3 istotne błędy w dość świeżych operatach
> podziałowych. We wszystkich chodziło o błędne
> obliczenie współrzędnych punktu "przyjmowanej" do
> podziału granicy, gdzie w trakcie tego "przyjęcia"
> na dodatek wznowiono (błędnie) znaki. Strony
> podpisały protokół z przyjęcia granic na tą
> okoliczność.
> Błędy dotyczyły zmian wsółzednych od 1.5 do ok.
> 7metrów! i wynikały z błędnego odczytania miar z
> dawnych szkiców.
>
> Jaką granicę taraz ja mam "przyjąć" do mojego
> podziału ZRID?
> Co mogę sprostować, a co powinno być rozwiązane
> inaczej?
> Co w sytuacji, gdy takiego błędu nie da się łatwo
> stwierdzić, bo został popełniony przy pierwotnym
> ustaleniu, np. stronom wskazano kamienie, ale źle
> je pomierzono, następnie przy ich wznoweniu wynikł
> spór, ale ze względu na koszty i przewlekłość
> postępowania strony gotowe sa dojść do ugody, bo
> spór zablokuje inwestycję?
> Nie da się, nie można, prokurator grozi geodecie i
> stronom? A kogo to do cholery innego obchodzi?
> Co to za geodeta, który już zgodne i gotowe do
> spisania ugody (po sporze, wywołanym wznowieniem
> błędnie określonego w dokumentacji znaku) strony
> kieruje do sądu?
> Gówniane czasy nastały dla geodezji, zaiste. I to
> z powodu dwóch, trzech mądrali, wychowanych w
> socrealizmie, speców od własności prywatnej,
> którzy sprokurowali jakieś dziwaczne "granice
> prawne", których nikt na wsi nie widział.
> Słowo daję, rolnicy lepiej rozumieją, czym jest
> własność, bo ją dziedziczą od pokoleń.
Wyczuwam frustracje w twojej wypowiedzi - i wcale sie nie dziwię czytając opisane przypadki. Ale uważam, że nie instytucja rozgraniczenia służy do prostowania błędów wykonawców.
Ostatnio na moim terenie geodeta robiąc duży podział na wiele działek przyjął błędnie granicę. Urzędnik w gminie zasygnalizował, że coś tam chyba nie tak jest, ale geodeta się wypiął, PODGK też - więc gmina zatwierdziła jak było. Niestety EGIB odmówił wprowadzenia zmiany z powodu grubych błędów - granica wychodziła przesunięta o kilka metrów. Zleceniodawca zmusił geodetę do powtórzenia podziału, razem ze wznowieniem postępowania. W sumie podział trwał pół roku. Zleceniodawca (duża państwowa firma) już w życiu nic nie zleci temu geodecie, a w gminie i powiecie już wiedzą, co za ziółko. Ale - gdyby EGIB to przełknął - to następny geodeta miałby nie lada problem. Lecz ten problem powinien mieć ten, co namieszał - tak jak to było tutaj!