"I nikogo nie dziwi, że można poza rozgraniaczeniem ustalić i utrwalić kamieniami granicę gdy nie ma sporu albo nawet gdy nikt nie przyszedł w teren, tylko zamiast nazywać to wznowieniem znaków lub wyznaczeniem punktów jak dawniej, trzeba wydrukować taką śmieszną tabelkę z innego roporządzenia.
Już wiemy, że mdcp to nie jakieś pikietki na łące, które zmiecie koparka na samym początku budowy, tylko głównie granice obszaru inwestycji, poza którą nie można wykraczać z projektem i budową. "
Trochę mnie rozczuliła twoja dobra wiara nil-u, szczególnie w kontekście powyższych przykładów
Bo ciągle są w Polsce powiaty, gdzie te "tabelki z rozporządzenia" są nagminnie nadużywane.
Gdzie geodeci-wykonawcy są tak "elastyczni", aby zyskać dodatkowe punkty u zleceniodawcy-urzędu gminy stwierdzają w sprawozdaniach, że te operaty założenia ewidencji z lat 60-tych, 70-tych, końca 50-tych to bajki z mchu i paproci i absolutnie nie da się z nich odtworzyć położenia punktów granicznych z dokładnością do 0,30m względem osnowy podstawowej.
I nagle drogi gminne, które w okresie założenia EGiB były zwykłymi dojazdówkami do pól o szerokości 2 do 3m ( na co są szkice )- stają się grubaśnymi kluchami o szer. 4-5m. w zależności jak gminie pasuje
Tak, tak - to wszystko dzięki tej cudownej tabelce z rozporządzenia i ustaleniu na podst. ostatniego spokojnego stanu posiadania.
Kierownik z gminnego wydziału inwestycji na gorącej linii z geodetą powiatowym, no a powiatowy z dobrego serca oszczędzi przecież gminie niezbędnych wg prawa podziałów pod poszerzenie pasa drogowego, nieprawdaż ?
Bo okazuje się, że po analizie i odnalezieniu w terenie punktów osnowy ewidencyjnej, błąd położenia najgorzej położonych punktów w ciągach sytuacyjnych-ewidencyjnych to 10cm względem osnowy podstawowej.
A domiary na szkicach zapisane są z dokł. do 0,1m.
I przebieg tych dróg wg szkiców założenia EGiB jest zgodny z przebiegiem uwidocznionym na skalibrowanym zdjęciu lotniczym z GUGiK ( czyli częścią PZGiK ) z lat bardzo nieodległych pomiarom do założenia EGiB, lub nawet z tego samego roku.
No i okazuje się, że ten dociekliwy geodeta jest zły, lepsi są ci gorsi, czyli mniej dociekliwi
Kto nauczył takiego DZIADOSTWA samorządy, geodetów-wykonawców, geodetów powiatowych, inspektorów ?
Czyżby udział w tym DZIADOSTWIE miały szkolenia prowadzone przez najświatlejszych tuz-ów naszej branży ?
Może któryś się wypowie na tym forum, tak na koniec jego działalności ?