cieszę się że się cieszysz ...
ok krótko wyjaśnię: pracownikom nic nie dawałem do podpisania, niczym nie straszyłem, była to tylko forma ukazania 'drugiej strony medalu". Nie konsultowałem takiej formy współpracy pracodawca-pracownik z żadnym prawnikiem, urzędem pracy czy też nie szukałem w internecie.

Wcześniej: przygotowane miary na halę - 6.00 zamiast 6.05 efekt ? Dzwoni kierownik że coś nie pasuje i trzeba przyjechać, skutek ? Jedziemy tracimy czas np 2-3 godziny, paliwo, i w pewnym sensie reputację - już wiedzą że trzeba nas sprawdzać.

Zagadanie o takich działaniach, w pewnym sensie przyniosło efekt że nagle się da zrobić w taki sposób że się sprawdzi swoją pracę.



Inna sprawa jak nakupisz sprzętu powiedzmy na 300 000 zł - na który ciężko się napracowałeś ciekawe w jaki sposób przekonałbyś pracowników aby dbali o ten sprzęt ? W przypadku gdy jadą sami ?
To nie jest takie 'hop siup'




appraiser Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> vvizura Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> > Dobra temat dotyczy uprawnień....
> >
> >
> > vvizura Napisał(a):
> >
> --------------------------------------------------
>
> > -----
> >
> > >
> > >
> > > ja kilka lat temu zmagałem się w firmie z
> > > olewatorskim podejściem pracowników do pracy,
> > tzn.
> > > błędy w dokumentacji, do końca nie dbanie o
> > sprzęt
> > > w terenie. Poprawiło się o 100 % jak
> przekazałem
> >
> > > na piśmie że wszelkie błędy z ich winy będę
> > > egzekwował drogą sądową, a uszkodzony sprzęt
> > > naprawiany będzie na koszt pracownika, który
> go
> >
> > > uszkodził a w przypadku braku możliwości
> naprawy
> >
> > > pracownik kupuje nowy i ceny sprzętów jakie
> > mamy.
> > > To tak w skrócie bo nie o to chodzi, nie były
> to
> >
> > > kwestie małych wypłat, tylko podejścia to nie
> > moje
> > > to nie muszę dbać, ale jak uzmysłowili sobie
> ile
> >
> > > to kosztuje finansowo - sprzęt i ile nerwów
> > > kosztuje żeby nie było błędów to nagle
> przestały
> >
> > > wychodzić błędy np. w dokumentacji do
> tyczenia,
> > bo
> > > setki próśb aby sprawdzać nie pomogły, ale
> wizja
> >
> > > że jak coś będzie nie tak na budowie i
> wyjdzie
> > że
> > > to dany pracownik opracowywał i on będzie
> brany
> > za
> > > dupę to nagle się dało, tak samo sprzęt
> zaczął
> > być
> > > noszony jak jajko a nie na statywie po
> skarpach
> >
> > > …
> >
> > HAHHAHHHAH dzieli cię już tylko krok od
> > wprowadzenia weksli na zabezpieczenie. p.s. nie
> > rozważałeś nigdy porady u radcy prawnego nt.
> > odpowiedzialności odszkodowawczej pracowników i
> > ewentualnego ciężaru dowodu (np. jeżeli chodzi
> o
> > nieoczywiste, "wewnętrzne" uszkodzenie sprzętu)
> -
> > to żaden wstyd, jesteś geodetą nie musisz się
> znać
> > na wszystkim . ale jak widzę widzę z powyższego
> to
> > raczej ten zawód kwalifikuje się do kategorii -
> > "jom wim najlypij"....mogę tylko życzyć
> POWODZENIA
> > w takiej praktyce i dobrego samopoczucia jako
> SZEF
> > haha. A jeżeli już takim Januszem biznesu
> jesteś
> > to zerknij przynajmniej w internety.
> >
> >
> >
> > Zmieniany 3 raz/y. Ostatnio 2019-09-07 02:50
> przez
> > appraiser.
>
> ok. cieszy mnie fakt edycji posta od postaci
> wysoce niemerytorycznej i emocjonalnej do postaci
> "yyyy dejmy spokój" , choć nie dajesz poznać
> swojego punktu widzenia innym forumowiczom którzy
> nie mieli czasu zapoznać się z Twoimi
> przemyśleniami - ale OK!. Jeżeli chodzi np: o
> edycję moich postów to zazwyczaj chodzi w nich o
> edytowanie ortografii czy też gramatyki czy też
> szyku zdania. Co więcej biorę z rozbawieniem, na
> przysłowiową "klatę" kubły "pomyji" jakie się na
> mnie wylewa w dyskusjach nt. "jak bardzo geodeci
> mijają się z prawem" a jeszcze bardziej mnie
> rozbawia że myślicie chyba że tylko ludzie z
> wykształceniem geodezyjnym udzielają się na tym
> forum. Z samego faktu dokonania "edycji posta" ,
> wywodzę, iż jednak oddałeś się przemyśleniom na
> temat poruszonego problemu i to mnie cieszy.
> Posiadając uprawnienia geo (1,2) oraz inne
> zupełnie dla "geo" abstrakcyjne, zabawnym znajduję
> fakt że uczestnicząc w kilku grupach tematycznych
> odniosłem wrażenie że osoby posiadające
> uprawnienia zawodowe w szczególności w geodezji
> przedstawiają swoje racje (szczególnie w zakresie
> prawa) na pograniczu prawdy objawionej z domieszką
> proletariackiego oburzenia - vide: kradzież
> batonika, odpowiedzialność pracownika na podstawie
> stosunku pracy, zaburzenie miru domowego przez
> geodetę wkraczającego na nieruchomość (na
> podstawie zgłoszenia pracy) itp. (być może wynika
> to z tego szczątkowego przeszkolenia pt. "podstawy
> prawa" na studiach geodezyjnych, które to zajęcia
> przeważnie prowadzone przez prawniczo
> "uświadomionych" inżynierów dają namiastkę
> możliwości zrozumienia prawa geodezyjnego i
> rozporządzenia EgiB (bo jak widzę raczej nie
> egzegezy i wykładni innych trochę bardziej
> skomplikowanych źródeł prawa) . Najbardziej
> ciekawym jest jednak ten delikatny, jak jedwab
> otulający ciało człowieka, moment w którym do
> głosu dochodzi wewnętrzna pewność siebie
> interlokutora tzn. inżyniera geodezji - w postaci
> tejże jakże głębokiej myśli w stylu "jak się nie
> zgadzasz to prdl się, bo ja mam rację" - bez
> podania jakichkolwiek podstaw prawnych. p.s.
> osobiście nie zabieram już głosu np. w zakresie
> "jakim symbolem narysować na mapie gówno" ponieważ
> uważam że jest to raczej straszne i w pewnym
> sensie śmieszne co się stało z tym zawodem na
> przestrzeni prawie 15 lat kiedy pierwszy raz
> miałem przyjemność iść w teren. Było minęło.