Re: Podział tzw "rolny" a skonsumowana decyzja WZ
Autor:
geobocian (---.telesim.com.pl)
Data: 15 lut 2021 - 19:56:57
nil20 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
>
> A to rozumiem, że jak posprzątane, to źle? Bałagan
> lepszy?
> A co zrobią temu sprzątaczowi?
może "po ptokach" będzie jaśniej.
> Że tak spytam, poszkodowany właściciel działki
> pójdzie do sadu skarżyć panią z ewidencji, że
> bezprawnie, zgodnie z jego wolą, działkę mu
> podzielono? Choć sam za geodetę zapłacił?
nie znam kulisów. biegły przyszedł, opowiedział sytuację i poszedł. wszystko w trakcie poprawiania operatu.
urzędasy mają to do siebie, że jak nie wiedzą co zrobić to na koniec korzystają z wyroków sądów. w PL nie ma prawa precedensu, ale jakiś wyrok, wydany w sądzie powszechnym przez niezależnego sędziego daje ogólny pogląd na możliwą interpretację wątpliwych zapisów ustawowych. w przypadku podziałów rolnych, kiedy przyjęcie operatu jest równoznaczne z decyzją podziałową urzędasy zastanawiają się 3x dłużej i 2x wolniej.
dlatego harpagon nie ma racji. ale nie wiem jak z nim dyskutować, uparł się chłop przy swoim płocie i nichuchu żadnych argumentów juz nie przyjmuje.. więc niech mu będzie, że operat będzie przyjęty, on pochwali się zleceniodawcy, że sprawa załatwiona, nawet protokół pozytywny zaniesie, potem szczęśliwy skasuje pieniądze za ten podział.. po czym na etapie wprowadzania do EGiB zostanie wydana decyzja odmowna, bo na tym etapie ja niestety dla niego mam prawo już jechać w teren i przeprowadzić wizję terenową i stwierdzić to czy tamto. np. to, że tam wcale nie ma roli tylko wlasnie rusza budowa nielegalnego osiedla, albo że w studium jest co innego... jak będę upierdliwy to znajdę nawet ropę na tym polu...
dlatego jeśli mam wątpliwość to wolę odrzucić operat juz na etapie weryfikacji i nie bawić się potem w te papierkowe pierdoły i wydawanie decyzji, od której ktoś tam się bedzie odwoływał albo i nie.
chcę też oszczędzić zdrowia harpagonowi i jego zleceniodawcy, po co ma ten zleceniodawca źle o harpagonie rozpowiadać we wsi, że skasował za podział, ale ostatecznie g*wno z tego wyszło, bo urząd i tak nie wprowadza i jeszcze jakieś śledztwo przeprowadzają. a jak coś znajdą? i może sprawa się nawet zakonczyć w sądzie? po co to komu?
sorry, że tak się rozpisuję krok po kroku, ale chcialem Wam wyjaśnić jak krowie na rowie co sie z czego może czasem brać, a Wy nie wiecie czemu, bo w kolejnych etapach już nie uczestniczycie.
i dopiero teraz możecie narzekać na bezkarność władzy i "prawo powiatowe". czyli układ.
pozdr.