Z tego wątku wynika, że faktycznie mapy do celów projektowych mogą być kseromapkami bylejakimi, bo i tak służą tylko wstępnej koncepcji.
Projektowanie i rzeczywiste pomiary zaczynają się dopiero w czasie budowy.
Gdy jeszcze doda się do tego czynności PZGiK i pieczołowite kartowanie skarp, krzaków i jezdni przeznaczonych do likwidacji w związku z planowaną inwestycją, to się na śmiech zbiera. Na cholerę te procedury, powinien być jeden wykonawca współpracujący z projektantem od początku do końca inwestycji, ale cóż, takie różne mamy układy. Nie chodzi mi w ogóle o osnowy