----Czy my jako branża nie możemy się zebrać ustalić minimum żeby mi Wam zwróciło się za studia.----
No to akurat nie jest możliwe, a nawet jakby było możliwe to i tak by z tego nic nie wyszło. Dlaczego? Bo i tak znajdą się inni, którzy chcą wejść na rynek. Moim zdaniem dużo złego w geodezji zrobiły dotację UE. I nie chodzi o to, że jestem im przeciwny. Ludziom udało się za free pokupować sprzęt - coś na co inni musieli pracować latami zostało im ofiarowane. I taki geodeta wyposażony w sprzęt za dotacje UE idzie i robi. I obniża ceny, bo przecież UE nakazała utrzymać firmę przez minimum dwa lata. A co potem?... Hmm, potem oczywiście geodezja robi się nieopłacalna (ZUS-y już nie te), więc trzeba sprzedać sprzęt i dalej do przodu. Ok nie wszyscy tak robią, ale wiele osób właśnie tak funkcjonuje psując rynek. Dodatkowo prace wykonywane są byle jak, szybko, byle więcej, bo przecież ceny usług niskie. Oczywiście ośrodki kontrolują pracę zgodnie z instrukcjami gniota tzn. czy dokument jest w operacie, a już co zawiera dokumentacja obliczeniowa i wydruki z rejestratora GPS to nieistotne. Wielu weryfikatorów nie ma wystarczającej wiedzy żeby cokolwiek skontrolować z dokumentacji obliczeniowej, bo nie pamięta wiedzy teoretycznej z technikum lub studiów. I tak wesołe życie geodety kręci się dalej. Inne firmy, by nie tracić klientów również zaczynają obniżać ceny. Jakoś nikt nie mówi o pogorszeniu jakości prac wykonywanych przez geodetów. Dlaczego? Bo nie prowadzi się statystyk, bo weryfikacja obejmuje jedynie część prawną. Kiedy ostatnio geodeta stracił uprawnienia za naciąganie? Niestety, aby sprawdzać operaty należy mieć wiedzę teoretyczną, a ta często jest ulotna. Ale po co się uczyć, po co wracać do książek, po co? Przecież w urzędzie mam staż parodziesięcioletni. Ot cała filozofia urzędnicza ( z góry przepraszam za generalizowanie i osoby pracujące w urzędach posiadające wiedzę teoretyczną i praktykę zawodową). Więc wykonawcy robią wszystko by tylko się utrzymać, byle związać koniec z końcem i oby samochód w tym miesiącu się nie popsuł. Mapka do celów projektowych a 500 zł brutto? Proszę bardzo nasz klient nasz Pan. Odpowiedzialność za pracę geodezyjne rozmyta, weryfikacje operatów jedynie iluzoryczne. Doszło do sytuacji, że wolę dać cztery godziny korepetycji z matematyki niż robić mapkę do celów projektowych i wyjdę na tym lepiej. I teraz pytanie kim jest geodeta? Jaki jest sens bycia geodetą? Czy geodezja to nauka ścisła, czy już humanistyczna? Uprawnienia - hmm co to za uprawnienia, gdzie pod uwagę brane są tylko przepisy prawne, które ulegają co chwile zmianom? Dlaczego Główny Geodeta nadaje uprawnienia, choć sam snuje interpretacje niezgodne z przepisami prawa? Celowo poruszyłem temat uprawnień. Otóż tam gdzie wymagane jest znajomość przepisów to jak najbardziej powinny być pytania z tego zakresu. Ale nie można dopuszczać do uprawnień z przepisów osób, które maja kardynalne braki z matematyki z zakresu szkoły średniej. Przed imieniem i nazwiskiem jest tytuł inż. lub technik a to zobowiązuje i przypominam, że geodezja to nie przepisy ale przede wszystkim matematyka i zrozumienie zagadnienia pomiarów od podszewki a nie durna obsługa GPS-a i bezmyślne klepanie w programie geodezyjnym, a jak coś nie wyjdzie to się dorobi, naciągnie. Obawiam się, że gdyby zabrać GPS-y geodetom oraz komputery to wielu nie potrafiłoby nic zrobić. Czy uwierzycie, że część świeżych inżynierów nie wie jak obliczyć azymut, nie zna funkcji trygonometrycznych w trójkącie prostokątnym nie mówiąc o twierdzeniu sinusów czy cosinusów. Bardzo wielu starszych geodetów też nie wie. I nigdy się nie dowiedzą, bo są przecież komputery. Doszło do sytuacji gdzie łatwiej zrobić inżyniera niż technika - patrz praktyczny egzamin zawodowy dla technika geodety. Wielu świeżo upieczonych inżynierów i nie tylko nie dało by sobie z nim rady . I czy takie osoby powinny być dopuszczane do egzaminu na uprawnienia z przepisów, jeśli nie mają opanowanych podstaw? I proszę nie mówić mi, że piszę o sporadycznych przypadkach. To jest niestety norma. Ze smutkiem muszę powiedzieć, iż od dekady największy nacisk jest na prawo. I po co? By iść na egzamin i udzielać odpowiedzi zgodnie z duchem interpretacji GUGiK? Tak mają wyglądać uprawnienia? Chyba coś takiego już było. Nie widzę geodezji w różowych kolorach. Co do cen to nigdy nie będzie dobrze. Choć może i jest jedno rozwiązanie, choć zaznaczam, że jestem jego przeciwnikiem, ale może by geodetom żyło się lepiej. Ustalić przepisami wysokości płac za pracę geodezyjną. Tak jak jadąc na przegląd samochodu płacimy stała stawkę (też za czerwoną pieczątkę) tak za prace geodezyjne ustalić sztywne kwoty oczywiście argumentując troską o jakość danych przekazywanych do zasobu przez geodetę . Innego rozwiązania w obecnym systemie nie widzę, a nieliczni nie zawrócą Wisły paroma kijami. Przepraszam studentów geodezji, młodych inżynierów jak i pracowników urzędów za generalizację. Wiem, że to co napisałem nie dotyczy wszystkich, ale nasz system edukacji ma duże luki.